A chodzi o budynek komunalny na osiedlu Brzostów. - Trzecią noc nie śpię, pilnuję przy drzwiach, by prusaki mi nie wchodziły - mówi Mirosław Prudło (45 l.), najbliższy sąsiad braci złomiarzy. To ludzie w poważnym wieku, po 60-tce, ale nawyków nie zmieniają. - Mieszkam tu od urodzenia i nigdy takiego cyrku nie było - zapewnia. Sąsiedzi opowiadają, że mężczyźni znoszą do mieszkania rzeczy ze śmietników, podejrzewają, że również żywność, a przy okazji wszelkie robactwo, które rozpełza się po budynku.
- Ci panowie niestety od wielu lat funkcjonują w systemie zbieractwa, więc ciężko rozwiązać ten problem - mówi dyrektor Zakładu Gospodarki Komunalnej w Głogowie Anna Keep. I odtwarza historię ich przeprowadzek. Najpierw zostali przeniesieni z ul. Folwarcznej, bo przy rewitalizacji ulicy ich budynek wyburzono. Stamtąd trafili do pomieszczenia tymczasowego w bloku przy ul. Obrońców Pokoju. Tam nie mieli własnej łazienki, tylko wspólną z lokalami użytkowymi, co było bardzo uciążliwe. - Później trafili na Krochmalną, ale tam znowu był klimat, który zagrażał ich bezpieczeństwu, następnie na ulicę Okrężną - wylicza dyrektor i podkreśla, że za każdym razem ich przenoszenie miało inne podłoże. Zapewnia, że zakład prowadzi z braćmi rozmowy, wysyła pisma i wykonuje opryski. Jednak panowie żyją ze zbieractwa. Nie są specjalnie "szkodliwi", jeśli nie nadużyją alkoholu. Wiadomo, że to rodzi mało higieniczne warunki. - Dalej będziemy podejmować czynności, ale prawda jest taka, że nie zmienimy ich mentalności, to są panwie koło 60-tki - tłumaczy Anna Keep. I przyznaje, że w zasobach miejskich nie ma lokalizacji, gdzie byliby mniej uciążliwi dla sąsiadów.
RED
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz