Dziś (25.10.) w kolejce do przychodni Hipokrates przy ul. Sikorskiego w Głogowie ustawiło się około 40 osób. Pierwsze z nich o godz. 6. Wszyscy chcą zarejestrować dzieci do lekarza pierwszego kontaktu. I co? - I zaraz pewnie okaże się, że nie ma już wolnych numerków - komentują.
Na dworze zimno, temperatura nad ranem wynosiła minus jeden stopień Celsjusza. - To jakiś dramat, żeby nie można było się dostać do lekarza. Dzwoniłem do nich w piątek. Dziesiątki połączeń... dodzwoniłem się po dwóch godzinach a pani powiedziała mi, że zapisy się skończyły. Nie na tamten dzień, ale na ten miesiąc. Zaproponowała mi termin w połowie listopada. Myślałem, że sobie ze mnie żartuje - usłyszeliśmy.
Ludzie nie odpuszczają. - Niech nie zwalają winy na epidemię koronawirusa, bo przecież tej w tym roku nie ma. Mówią, że Narodowy Fundusz Zdrowia nie dofinansowuje służby zdrowia, że są braki kadrowe i takie tam. Ciągle jakaś wymówka - dodają. Jeżdżą na pomoc wieczorową, na Szpitalny Oddział Ratunkowy. Próbowaliśmy się dodzwonić do tej przychodni. Chcieliśmy zapytać co się tam dzieje i skąd takie kolejki do lekarzy? - Lekarze są, ale mają ograniczone moce przerobowe. Choruje dużo dzieci. Zwłaszcza w tym okresie. Ale podobna sytuacja jest także w pozostałych głogowskich przychodniach - tłumaczy Janina Stawnicza, dyrektor przychodni.
RED
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz