Zamknij

Dla Danuty i Krzysztofa Nowaków taniec stał się sposobem na życie. Co za małżeństwo!

12:26, 05.01.2020 Mateusz Komperda
Skomentuj

Radośni i uśmiechnięci. Poza tym przekomarzają się jak dzieci. Oczy im błyszczą, kiedy się do siebie zwracają, jak młodym. - Jeszcze niedawno w Polsce nie było naszej kategorii tanecznej, ale teraz już jest: senior 4 - mówią z uśmiechem. A to jest kategoria po sześćdziesiątce!

Krzysztof Nowak wspomina, że nawet nie był na żadnej dyskotece. - Ja tańczyłam - przekomarza się jego żona, Danuta Nowak. Oboje prowadzą firmę, małe przedsiębiorstwo zajmujące się serwisem kotłów gazowych i olejowych. - To moja pasja do południa. Po południu - taniec - mówi pan Krzysztof. Przeważnie jeździ w interesach po Polsce, a żona pracuje na miejscu, w biurze. Są małżeństwem od 42 lat.

Dziewięć lat temu podjęli pewną życiową decyzję, której konsekwencje ich zaskoczyły. - Zbliżało się wesele naszego syna. Synowa jest Hinduską. Mieli przyjechać goście z Indii, USA, Kanady, Emiratów Arabskich. A my doszliśmy do wniosku, że nie umiemy tańczyć - wspomina Danuta Nowak. Postanowili więc przed tym weselem zapisać się na kurs tańca towarzyskiego w Miejskim Ośrodku Kultury. Nauka szła im bardzo dobrze. Potem na weselu świetnie sobie radzili na parkiecie, a na koniec kursu instruktorka ich pochwaliła. - Powiedziała nam, że dobrze nam wychodzi taniec i namówiła nas na dalszą naukę - wspominają.

Tańczyli rok, jak pojechali na pierwszy turniej tańca do Nowej Soli. - Wtedy niewiele umieliśmy, ale ani razu nie pomyliliśmy kroków. Zajęliśmy jednak ostatnie miejsce - wspomina pan Krzysztof. Wszystkie turnieje, w których brali udział przez te dziewięć lat, ma zapisane w telefonie. Obecnie jest ich ponad 100.

Przeszli przez różne kluby - w Głogowie, Lubinie, Nowej Soli. Jeździli kilometrami na treningi, kilka razy w tygodniu. W końcu stanęło na tym, że całkowicie zmienili zasady treningów, a ich trenerem został Mateuszem Śmikiel z Głogowa. - To był strzał w dziesiątkę - uważają.

- Bardziej lubię tańce standardowe, a małżonka łacinę - mówi Krzysztof Nowak, podkreślając, że jest jedna zasada: tańca do domu nie przenoszą. - Ten rok był dla nas szalony i szczęśliwy - przyznają oboje, choć bywało różnie. Kiedyś po zawodach pani Danuta doznała kontuzji kolana i ledwo doszła do siebie. Nie tańczyła przez półtora roku. Pan Krzysztof raz zszedł z parkietu nic nie widząc. Okazało się, że to jaskra. Także mieli przerwę w tańczeniu.

W tym roku zdobyli najcenniejsze nagrody. Mają mistrza Polski w tańcach standardowych i niedawno wicemistrza w latynoamerykańskich w Zielonej Górze. W grudniu byli w Bełżycach koło Lublina, na drugim końcu Polski. Siedem godzin jazdy w jedną stronę, ale szkoda im czasu nie było. Niczego nie żałują, bo zdobyli mistrza Polski w dziesięciu tańcach.

- W naszej kategorii wiekowej - podkreślają, że to kategoria senior 4, czyli od 60 lat. Jeszcze niedawno takiej kategorii w Polsce nie było, bo nie było tancerzy. Teraz są - mówią i się uśmiechają.

(Mateusz Komperda)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%