Klienci żalą się na Kaufland w Głogowie. Lista zarzutów jest długa. Jedne mniej, drugie bardziej uzasadnione. Starsza kobieta interweniuje, że w dozownikach, tych przy wejściu do sklepu, brakuje płynu. - To jak mamy dbać o higienę, o bezpieczeństwo? Z głośników nadają komunikaty, aby zachować odstęp, zakładać maseczki i dezynfekować dłonie. Jak chcą nas pouczać, to niech też najpierw zajmą się sobą - twierdzi.
Była podobno u kierownika sklepu, lecz następnego dnia sytuacja się powtórzyła. Ponoć podobnie - nagminnie - jest też problem na stanowisku z mięsem, wędlinami i serami. - Po godzinie 19 sprzedawczynie nie kroją sera i szynki. Sprzątają wszystko. Jakby już sklep zamykali. A przecież jeszcze tyle godzin pracy przed nimi. Tłumaczą się różnie: ostatnio usłyszałam, że maszyna do krojenia jest już zdezynfekowana, bo odbierają sobie nadgodziny za pracujące niedziele i zaraz stanowisko nie będzie czynne. Nakroją tego sera i szynki, który przez wiele godzin po prostu wysycha. Potem laba - żali się kolejna klientka.
I jeszcze jedno - problem z towarem na półkach w sklepie? - Jakaś firma zewnętrzna ich obsługuje. Towaru brakuje na półkach albo ustawiają na wielkich paletach blokując przejście pomiędzy regałami. W innych marketach dokładanie towaru odbywa się nocami i jakoś ani problemów, ani braków, nie ma - przekonuje.
Skontaktowaliśmy się z biurem prasowym Kauflanda. I jest reakcja. - Przepraszamy - usłyszeliśmy. Dowiedzieliśmy się również, że sprawę potraktowano poważnie. Sprawdzono: co się dzieje w głogowskim markecie. Ponadto, że pracownikom zwrócono uwagę na wszystkie sygnały napływające od klientów. Zlecono, by płyn do dezynfekcji regularnie był uzupełniany w dozownikach. Przypomniano także podstawowej zasady etyki pracy. Mało tego - Kaufland wystosuje jeszcze specjalne oświadczenie w tej sprawie.
RED
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz