Zamknij

Epidemia to kłopoty... Kultowy "Bar Rybka" zostanie zamknięty?

10:26, 03.03.2021 Mateusz Komperda Aktualizacja: 10:29, 03.03.2021
Skomentuj

- Nasza przyszłość stanęła pod znakiem zapytania - nie ukrywa Anna Machura-Sienkiewicz, właścicielka kultowego "Baru Rybka" znajdującego się na placu Tysiąclecia - w sąsiedztwie dworca PKP. Bar w tym miejscu funkcjonuje, z przerwami, prawie 40 lat. Bywało różnie - raz lepiej, raz gorzej - ale niemal równo przed rokiem zaczął się ich koszmar. - Epidemia koronawirusa - dodaje.

Długo się nie poddawali, robili co mogli, aby mimo obostrzeń i problemów jakoś sobie poradzić. Ostatnie pięć miesięcy, podobnie jak dla innych firm z tej branży, były jednak bardzo trudne. Zostali zamknięci. Jedzenie mogą wydawać tylko na wynos. Klientów ubyło, o zyskach ciężko mówić. - Koszty prowadzenia biznesu są zbyt wysokie, gdy nie ma określonych minimalnych wpływów. To proste, to matematyka - zauważa pani Ania, która przypomina, że bar utrzymywał się przede wszystkim z tych, którzy przyszli tam na drinka lub na piwo.

- Piwa nikt nie kupi na wynos. Tutaj był klimat, głogowianie chcieli spędzać wolny czas. Po kilkuletniej przerwie, gdy bar zamknęła pierwsza właścicielka pani Zofia, udało się go ponownie reaktywować. Od pięciu lat prowadzimy tam też kuchnię - stanowiła w naszym przypadku zaledwie 30 procent dochodu. Oczywiście w momencie, gdy można było przyjść i usiąść przy stoliku. Na wynos klientów było znacznie mniej. Przed epidemią organizowaliśmy także imprezy okolicznościowe. Nasi goście to osoby starsze i młodsze, stali bywalcy, okoliczni mieszkańcy, którzy spotykali się tutaj przy rybce i piwie ze znajomymi oraz sąsiadami - mówi nam.

Nie mogli dłużej czekać, na początku marca zapadła decyzja, że "Bar Rybka" został zamknięty. Na razie tymczasowo, bo czekają jeszcze na to, co się wydarzy wiosną. Na zielone światło od rządu, aby mogli znów otworzyć się dla klientów. Czy tak się stanie? Ciężko wyrokować, bo rządowe obostrzenia zmieniają się z tygodnia na tydzień. - Gdyby chociaż pozwolono nam otworzyć ogródki na świeżym powietrzu. Specjalnie rozbudowaliśmy ten nasz, by spełnić wszystkie wytyczne dotyczące chociażby odległości pomiędzy stolikami - zaznacza właścicielka baru. W przeciwnym razie nie wykluczają najgorszego scenariusza. Utrzymanie lokalu, pracowników, opłaty do ZUS-u czy skarbówki... - Ile można dokładać? Dajemy sobie jeszcze dwa-trzy miesiące - zapowiada pani Ania, bo o pomocy w ramach tarcz antykryzysowych jest głośno, ale tylko na telewizyjnych ekranach. A pieniędzy na ratunek własnych działalności ta branża akurat poważnych nie widziała.
RED

(Mateusz Komperda)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%