Wchodzą na jezdnię nocą. Ciągnie je tam pożywienie, bo tego jest tu pod dostatkiem. To robaki i owady. Kiedy się najedzą, od razu zasypiają. Budzą się, kiedy jest za późno, rozpędzone samochody miażdżą je w mig.
Anna Warckowska pracuje w miejskim urzędzie. Nie raz wiedziała jak na ul. Rudnowskiej giną. - Były rozjeżdżone i martwe - opowiada. Choć obowiązuje w tym miejscu ograniczenie prędkości do 40 km/h, mało kto trzyma się przepisów. Relacjonuje, że kierowcy nie zważają na leżące na drodze zwierzęta. Są małe, więc łatwo po nich przejechać.
- Krzywdy pojazdom nie zrobią, opon nie przebiją. A wystarczy zatrzymać się na chwilę i przenieść jeża w bezpieczne miejsce do rowu - radzi pani Anna. Ona w swoim ogrodzie pomaga tym zwierzętom, więc trochę wiedzy na ich temat posiada. - Nie ma co się obawiać, bo krzywdy nam nie zrobią. Teraz jest najgorszy okres - matka odgania od siebie małe, a te idą ślepo przed siebie - dodaje. Ponoć nocą potrafią pokonać nawet 8 km, ale w dzień śpią, są zmęczone i bezbronne.
Działkowcom też nie przeszkadzają. - Jak przyjdą, to się człowiek cieszy. Ale to ruchliwa droga, dla nich jak autostrada. Ludzie tędy pędzą bez opamiętania - mówi pani Janina (74 l.).
Jak im pomóc? Pomysłów jest kilka - jednym z nich budowa podziemnych przejść dla jeży, drugim montaż niskich siatek wzdłuż drogi. Najłatwiejszym w realizacji znak drogowy - uwaga jeże! Interweniowaliśmy w tej sprawie w urzędzie.
MK
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz