Zamknij

Józef Tymecki: Całe święta spędziłem pod ziemią, bo walczyłem

11:00, 25.12.2021 Grażyna Hanuszewicz Aktualizacja: 11:00, 25.12.2021
Skomentuj

Józef Tymecki w Hucie Miedzi Głogów przepracował wiele lat. Od dwóch lat jest emerytem. - Byłem przewodniczącym "Solidarności" na wydziale energetycznym, a potem na srebrze. Działałem także w komisji międzyzakładowej. Na wydziale srebra pracowałem od początku jego powstania, 27 lat. W służbach utrzymania ruchu - opowiada. Przed Wigilią nadeszły go wspomnienia, jak spędził ten wyjątkowy wieczór w 1981 roku, w czasie stanu wojennego.

To były piękne, lecz także bardzo trudne czasy. Pan Józef zaczął pracować w głogowskiej hucie. - Byłem świeżo po szkole hutniczej. Pracowaliśmy razem z Andrzejem Kosmalskim i razem zakładaliśmy hutniczą "Solidarność". Nie wiem, czy miało to wpływ na moje przyszłe losy. Ale być może miało to, że milicja spisała mnie dwa razy pod komitetem partii, który - przypominam - miał siedzibę tam, gdzie obecnie jest bank przy ul. Obrońców Pokoju. Za pierwszym razem brałem udział w wiecu, a za drugim po prostu przechodziłem tamtędy z kolegami - opowiada. W każdym razie dostał wtedy powołanie do wojska. - Bilet do karnej kompanii wojskowej koło Złocieńca. Przesłużyłem tam rok, a potem złożyłem podanie, aby z powodu trudnej sytuacji rodzinnej pozwolono mi ten kolejny rok odpracować. Musiałem zarabiać. Tak trafiłem do kopalni węgla kamiennego Piast w Bieruniu na Śląsku (obecnie KWK Piast-Ziemowit) - wspomina. Pracę rozpoczął w październiku, a 13 grudnia rozpoczął się stan wojenny.

- Od razu jak mnie przyjęli do pracy, to zapisałem się do "Solidarności". Dzięki tym wszystkim zdarzeniom stałem się uczestnikiem najdłuższego strajku pod ziemią w Polsce - mówi. Górnicy, a wśród nich Józef Tymecki, zjechali pod ziemię 14 grudnia, dzień po rozpoczęciu stanu wojennego. Na dole przebywali aż do 28 grudnia. - Strajk zaczynało pod ziemią 2,5 tysiąca osób. Proszę sobie wyobrazić. To było niesamowite ruszenie - opowiada i pokazuje pamiątki z tamtych czasów. - Nie wiadomo co mnie tknęło, żeby pisać swego rodzaju pamiętnik z tamtych wydarzeń. W szkole byłem dobry z polskiego, miałem taką pisarską pasję. Więc tam pod ziemią zdobyłem materiał i wszystko co się działo, dzień po dniu, opisywałem na papierze zrobionym z worków, w których dostawaliśmy jedzenie. Pisałem przy górniczej lampie, dosłownie do ostatniej minuty strajku. Dziś jest z tego niesamowita pamiątka. 16 kartek zapisanych drobnym maczkiem z jednej i drugiej strony - pokazuje poszarzałe strony, które wciąż ma u siebie. - Miałem 23 lata. Nie byłem jeszcze żonaty, nie miałem dzieci. Zostałem pod ziemią do końca trwania strajku. Ale wiele osób nie wytrzymało tyle czasu i wyjechało na powierzchnię, żeby spędzić Wigilię i święta Bożego Narodzenia z najbliższymi - mówi, że faktycznie pod ziemią było bardzo ciężko, strasznie i smutno.

Wiele się działo, a Józef Tymecki pisał i pisał. Strajkujący górnicy musieli utrzymać kopalnię w ruchu. A poza tym bali się interwencji wojska, że na przykład zaleje kopalnię albo wpuści gaz. Takie były czasy. - Ryglowaliśmy chodniki. Było ciężko. Tyle ludzi... Wszyscy spaliśmy na podłodze, na węglu, na deskach, na siatkach zbrojeniowych, okrywaliśmy się workami, starymi kufajkami - wspomina. Z jedzeniem też było krucho. Praktycznie ostatni tydzień buntu górnicy spędzili o kromce chleba. - Taka to była Wigilia. Pod ziemią, tyle tysięcy ludzi w jednym miejscu. Ale biskup do nas na dół zjechał. Była msza i pasterka na dole - Józefowi Tymeckiemu nawet dziś łzy stają w oczach, gdy to wspomina. - Wszyscy tam wtedy płakaliśmy. To było niesamowite wzruszenie, bo było bardzo smutno i strasznie, lecz mieliśmy wtedy wrażenie, że się poświęcamy, aby walczyć o coś bardzo ważnego - przyznaje.

Górnicy wyszli na powierzchnię 28 grudnia rankiem. Jak wspomina pan Józef, do końca zostało pod ziemią 1,3 tysiąca ludzi. - Była mroźna zima, śnieg. Bolały mnie oczy po tylu dniach przebywania pod ziemią - Józef Tymecki opowiada, że już następnego dnia dostał wezwanie od komisarza kopalni, bo taki wtedy był. - Bardzo źle się czułem. Byłem przeziębiony i osłabiony, dosłownie wycieńczony. A komisarz powiedział mi: Ty gnoju, grozi ci 5 lat. Byłem przecież w wojsku. Zmroziło mnie, nogi się pode mną ugięły. Lecz na szczęście komitet strajkowy się za mną wstawił i mi odpuścili - wspomina, że dostał wtedy 10 dni zwolnienia i pojechał do domu do Moszowic pod Głogowem. - Nowy Rok spędziłem w domu. To było szczęście - przyznaje, że bardzo tęsknił za najbliższymi. Wrócił potem do pracy w kopalni, gdzie przepracował jeszcze rok po czym wyszedł do cywila. Po powrocie znów pracował w Hucie Miedzi Głogów. - Moje pamiętniki z tamtego czasu nigdy nie ujrzały światła dziennego. Nigdzie nie zostały opublikowane. Początkowo je ukryłem na strychu pod wydłubaną cegłą. Przeleżały tam 10 lat. Trochę się zniszczyły - przyznaje. Niedawno kopalnia "Piast" obchodziła 40-lecie istnienia. - Skontaktowałem się z Instytutem Pamięci Narodowej. Mam nadzieję, że dzięki niemu pamiątka po tamtych zdarzeniach nie zaginie - mówi.
RED

(Grażyna Hanuszewicz)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%