Korytarz życia? W Głogowie różnie to bywa, bo nie każdy kierowca rozumie, że gdy jedzie karetka, to liczy się każda sekunda. Mieczysław Halarewicz (54 l.) kierowcą karetki jest od ponad 30 lat. Na drodze widział już wiele. Przed pięcioma laty przez głupotę jednego z kierowców na drodze miał wypadek. Wiózł chorego z zawałem do szpitala w Lubinie. Kiedy wjeżdżał na skrzyżowanie ul. Piłsudskiego i Legnickiej przyhamował, bo był duży ruch. Nagle pod maskę wyskoczył mu inny samochód. Musiał się ratować.
- Uderzyłem w lampę, aby nie zabić kierowcy, który zajechał mi drogę - wspomina. Drogowy pirat uszedł z życiem. Na szczęście nic nie stało się też choremu, który ostatecznie trafił drugą karetką na oddział kardiologiczny. Pojazd został poważnie uszkodzony, a jego naprawa kosztowała ok. 40 tys. zł. - Zachowanie kierowców na drogach woła o pomstę do nieba - przyznaje ratownik. Przypomina podstawowe zasady ruchu drogowego tym, którzy o nich nie pamiętają lub niewiele wiedzą. W kodeksie drogowym można przeczytać, że kierowca ma obowiązek ułatwić przejazd pojazdowi uprzywilejowanemu. - Najlepiej zjechać z drogi, a gdy nie mamy takiej możliwości, to jak najbliżej krawędzi jezdni i się zatrzymać. Jakoś sobie wtedy poradzimy - zapewnia Halarewicz.
Teoria teorią, ale w praktyce bywa różnie. Najgorzej w mieście jest na ul. Obrońców Pokoju, choć szeroka, bo czteropasmowa. Wydawać by się mogło, że ustawienie tzw. korytarza ratunkowego nie powinno stanowić dla kierowców żadnego problemu... a jednak. Ratownik opowiada, że najczęściej karetka musi się przeciskać na centymetry pomiędzy samochodami. Zdarza się, że ktoś przy okazji obrysuje karoserię, urwie lusterko. Liczą się sekundy, więc kiedy nie mają wyjścia, bo kierowca nie pomaga, jadą przed siebie.
Kierowcy bywają... pomysłowi. Wykorzystują przejazd karetki przez tłum samochodów i jadą za nią, licząc, że może i im się uda korytarzem minąć korek. Emocji nie brakuje także pod osiedlowymi blokami, gdzie dla samochodów uprzywilejowanych zazwyczaj wyznaczone są miejsca postoju za pomocą koperty. Niestety, nie wszyscy zwracają na to uwagę i je zastawiają. - A ile wyzwisk słyszymy, kiedy to my zablokujemy chwilowo wyjazd z parkingu... uszy więdną. Trzeba jednak przyznać, że sytuacja z roku na rok się poprawia - ta praca do łatwych nie należy.
Uciążliwi bywają też piesi. - Jedzie karetka, a oni na pasach idą jak święte krowy. Na uszach mają słuchawki, rozmawiają przez telefon i się im nie spieszy - mówi Iwona Frydrycka (67 l.), która była świadkiem takich sytuacji. Sama, gdy widzi pogotowie, rozgląda się w prawo i lewo, by sprawdzić czy przypadkiem nie będzie przeszkodą do ratowania ludzkiego życia.
MK
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz