- Nie ma komu leczyć - mówią pacjenci z przychodni Hipokrates. Żalą się, że od kilku dni naprawdę ciężko tam się dostać. Kolejki się wydłużają. - Trzeba czekać nawet kilka dni - wyliczają. Pani Halina była tam w rejestracji w ubiegłym tygodniu. Termin? - Na poniedziałek, ale za dwa tygodnie - żali się. A przekonuje, że boli ją gardło, kaszle, ma katar i stan podgorączkowy.
Ludzie się boją i nie chcą czekać na lekarza tyle czasu. - Tyle mówi się o grypie i tym koronawirusie. Panie w recepcji odsyłają nas na pomoc wieczorową, ale tam też tłumy. Podobno nie można chodzić na pomoc z przeziębieniem - zauważa kolejny z pacjentów.
Obok jest też przychodnia dla dzieci. I kolejki tam wcale nie są krótsze. - Dla mnie to patologia, bo jakbym czekał na termin, to mi dziecko samo wyzdrowieje! Oby uniknąć tylko powikłań. Powiedzieli mi, że jak coś mi nie pasuje, to mam zmienić sobie przychodnie - usłyszeliśmy.
Sprawdziliśmy - byliśmy w tej przychodni, ale nie zastaliśmy nikogo z dyrekcji. - Nikogo nie ma, dyrekcja będzie w najbliższy poniedziałek - taką właśnie wiadomość otrzymaliśmy w sekretariacie. A gdzie są lekarze? - Rozchorowali się. Przyjmuje jeden i to na zmiany - tłumaczono nam. Jednak czy takie argumenty przekonają pacjentów?
RED
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz