Nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał. A pożar na parkingu przy ul. Kosmonautów Polskich wybuch w nocy (23/24.06.) około godz. 1. Paweł Wieczyński (39 l.) akurat był w domu, bo mieszka w pobliskim bloku. Opowiada, że o akcji powiadomiła go sąsiadka. - Akurat zasłaniała żaluzję, gdy zobaczyła, że na parkingu pali się auto - relacjonuje.
Jednak na ratunek było już za późno. Gdy dobiegł na miejsce byli tam strażacy. Niestety ogień był tak duży, że zajął niemal cały samochód. A także stojące obok audi. - Nie będę ukrywał, że był strach. Już nic nie mogłem zrobić - załamuje się.
Samochód został niemal doszczętnie zniszczony, a straty są duże. Pan Paweł szacuje, że to około 30 tys. zł. - Kupiłem tego forda kilka miesięcy temu. To stosunkowo nowe, bo 7-letnie auto. Nie narzekałem na jego stan, wszystko działało w porządku - zapewnia.
Nad ranem (24.06.) przyjechali policyjni technicy. - Pierwsza wersja zdarzenia była taka, że doszło do zwarcia instalacji elektrycznej i samozapłonu - z czym nie mogłem się zgodzić - kontynuuje. Ale później, jak twierdzi, policjanci znaleźli przy kole audi zapalniczkę. - Pobrali też inne próbki. Jestem przekonany, że było to podpalenie - mówi pewny siebie głogowianin.
Tej wersji nie potwierdza policja. - Trwa wyjaśnianie okoliczności zdarzenia - informuje nas Bogdan Kaleta, oficer prasowy KPP w Głogowie, dodając, że potrzebna jest opinia biegłego.
Mieszkańcy tego bloku zwracają uwagę, że tutaj nocą jest ciemno, bo nie działa uliczna latarnia. I nie pierwszy raz spłonął samochód. - W tym roku mój ford, to już czwarte auto, które stanęło w płomieniach. Coś jest nie tak. To na pewno są podpalenia - nie ma wątpliwości pan Paweł, choć nie wie, kto mógł to zrobić.
Ludzie proponują, aby na parkingu zamontować monitoring. Boją się o swoje samochody. Pan Paweł nie miał autocasco. - Jeżeli policja nie znajdzie podpalacza, to będę stratny 30 tys. zł - kończy.
RED
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz