Leszek Drankiewicz: To ja pozwoliłem na przechowanie beczek na terenie ZGM-u. Chciałem pomóc

Mieszkańcy ulicy Krochmalnej bili na alarm (7.02.), kiedy zauważyli, że na jedną z posesji przy ich ulicy podjechał bus, a z niego, za pomocą koparki, wypakowano kilka beczek z chemikaliami. Chcieli dowiedzieć się, o co chodzi, ale jak relacjonowali - niewiele usłyszeli. Poza tym, że jakiś mężczyzna podawał się za "urzędnika z miasta" i miał zapewniać, że wszystko odbywa się legalnie. Nie uwierzyli i wezwali policję.

Wyjaśnianie całej sprawy trochę trwało, ale zagadkę udało się rozwikłać. Choć początkowo ani miasto, ani też Zakład Gospodarki Mieszkaniowej - bo właśnie na ich teren zwieziono beczki - o niczym nie wiedzieli.

- To ja wyraziłem zgodę - mówi nam po fakcie Leszek Drankiewicz, przewodniczący rady gminy miejskiej. Bije się w pierś, że chciał pomóc właścicielowi byłej stolarni znajdującej się na końcu tej ulicy. - Kilka miesięcy temu skontaktował się ze mną. Sugerował, że ktoś - prawdopodobnie właściciel nielegalnego składowiska odpadów na ulicy Południowej - podrzucił mu te beczki. Co prawda teren nie był odpowiednio zabezpieczony. Z wykonanej ekspertyzy wynikało jednak, że nie zawierały one substancji niebezpiecznych. Chciał się ich pozbyć i zutylizować. Oczywiście na swój koszt. Pomogłem mu. Znalazłem firmę, która się tym zajmie. Jednak okazało się, że dojazd na tę posesję jest utrudniony. Zaproponowałem i postanowiłem, aby beczki przetransportować mniejszym busem na teren ZGM-u, którego jako kierownik Śródmieścia jestem zarządcą. Firma zabierze beczki w najbliższych dniach - dodaje.

I przekonuje, że nie zdawał sobie sprawy, że będzie to miało tak negatywny wydźwięk. - Nie chciałem zrobić nic złego. Po to jestem radnym, przewodniczącym rady, aby służyć mieszkańcom. Mam nadzieję, że finał tej akcji będzie pozytywny i zakończy się z korzyścią dla wszystkich - uważa Drankiewicz.

Do tematu wrócimy.
RED