Hasło o likwidacji izby wytrzeźwień rzuciła radna miejska Joanna Michałowska, debiutantka w radzie, ale za likwidacją nie jest. Chce jednak, żeby radni i władze miasta wzięły pod analizę wszystkie za i przeciw. - To oczywiste, że takie miejsce jest potrzebne, choćby do izolacji nietrzeźwych, agresywnych sprawców przemocy domowej - dodaje radna.
A sprawa wbrew pozorom jest poważna, bo patrząc na własne podwórko wydają się one wciąż potrzebne, a nawet niezbędne. W 2018 r. przyjęto w sumie 1 tys. 596 osób, w tym 1 tys. 385 mężczyzn, 6 chłopców i 1 dziewczynę (poniżej 18 roku życia). Podobnie było w roku 2017. W pierwszym kwartale tego roku izbę zaliczyło już 356 osób. Roczne utrzymanie placówki kosztuje nas 1 mln 300 tys. zł, a od tych, którzy w bezpiecznych warunkach wytrzeźwieją, udaje się ściągnąć zaledwie 38 proc. należności za tę usługę.
Gdyby izba przestała działać w naszym mieście - jazdę bez trzymanki miałaby na pewno policja i lekarze w szpitalu. Dlatego pomysł likwidacji i jedni, i drudzy krytykują. Radni z resztą też. Zbigniew Prejs zwraca uwagę, że są koszty, które ponosić trzeba, których nie da się uniknąć. - Niestety, problem z nadużywaniem alkoholu ma coraz więcej odsłon. Piją nie tylko osoby dorosłe, ale i młodzież. Sporą część stanowią również osoby bezdomne, narażone na pobicia, a w zimie na zamarznięcie - tłumaczy Zbigniew Prejs.
O porządku publicznym mówi też radna Elżbieta Rybak. - Oczywiście, że wszystko jest do rozważenia, jednak po co rozniecać ogień, skoro gołym okiem widać, jak bardzo narasta problem nadużywania alkoholu - radna zwraca uwagę, że są miastach, gdzie zlikwidowano izby i z czasem je reaktywowano jak w Lublinie czy Kielcach.
O analizowaniu mówi za to Wojciech Borecki, zastępca prezydenta. - To na razie hasło, temat powraca na komisjach, a jak wiemy izba ma uzasadnioną rację bytu chociażby ze względu na sprawców przemocy domowej - dodaje Wojciech Borecki.
Według prawa, miasta powyżej 50 tys. mieszkańców mogą, ale nie muszą prowadzić taką działalność. W Europie, poza krajami postkomunistycznymi, izby wytrzeźwień funkcjonują w Niemczech oraz krajach skandynawskich. Są to zakłady lecznicze, przyszpitalne, a za pobyt w nich pobierana jest opłata.
Głogowska "wytrzeźwiałka" w grudniu skończy 40 lat. Będzie to okazja do jubileuszu czy pożegnania? DB
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz