Zamknij

Nie Bieszczady, a Sudety są naprawdę dzikie. Tutaj znajdziesz prawdziwy spokój

12:47, 28.03.2019 Wojtek Olszewski Aktualizacja: 12:48, 28.03.2019
Skomentuj

Sudety. Kiedyś nie odkryte, dziś poznawane, ale dalej dzikie. Bo Lasy Państwowe, do których należy większość terenu, chociażby wokół Międzygórza, dopiero od niedawna rozpoczęły inwestycje na tych terenach. Lokalni mieszkańcy znaleźli jednak sposób na ściągnięcie tych, którzy cenią nową formę turystyki. Mowa o slow turizm.

Międzygórze. Licząca niecałe tysiąc mieszkańców miejscowość zwana perłą Sudetów. Położona w obrębie Masywu Śnieżnika Sudetów Wschodnich. Dzikich, nie do końca odkrytych, z zabudową w stylu norweskim i tyrolskim z XIX wieku. W okolicy zabytków nie ma wiele. Kościół pątniczy im. Matki Bożej Śnieżnej na Górze Iglicznej, drewniany kościół parafialny im. Józefa Oblubieńca z barokowym wystrojem wnętrza i kaplica górska, dawny ewangelicki kościół im. św. Krzyża. Tyle. W Sudety nie jedzie się jednak po to, by zwiedzać. Jedzie się po to, by żyć. - Smakować bez pośpiechu - mówi Michał Rybikowski, który razem z żoną, od blisko 30 lat, prowadzi Willę Róż. Wcześniej był tam jego dziadek, a dla rodziny Rybikowskich nie ma innego miejsca do życia. - Tu się urodziłem, wychowałem. Sudety to cały mój świat - przyznaje. 

W tereny wokół wodospadu zainwestowano kilka milionów. Oczyszczono m.in. jego nieckę.

Przed laty do Międzygórza przyjeżdżali głównie mieszkańcy województwa dolnośląskiego czy wielkopolskiego. Dziś są turyści nawet z Białegostoku czy Lubina. Kiedy upadał komunizm, wieś jeszcze była na topie. Wodospad Wilczki, Czarna Góra, Śnieżnik, Jaskinia Niedźwiedzia znajdująca się w pobliskim Kletnie. Chętnych do pieszych wędrówek nie brakowało, ale gmina nie zainwestowała. Z kolei Lasy Państwowe inwestują dopiero od niedawna. Za kilka milionów wyremontowano otoczenie wodospadu na rzece Wilczce, odnowiono stopnie, ścieżki i tarasy widokowe. Dołożono również nowe barierki, ławeczki i latarnie, wyczyszczono nieckę wodospadu i wąwóz znajdujący się za nim. Wieś w ostatnich latach nadrabia, bo zostałą w tyle.

Już kilkanaście lat wcześniej sporo zaczęło się bowiem dziać po czeskiej stronie. Teraz, nawet w małych miejscowościach, turystów kuszą narciarskie kurorty czy takie atrakcje jak chociażby ścieżka w chmurach - wieża o wysokości 55 metrów znajdująca na zboczu góry Slamnik na wysokości ponad kilometra. Widoki z niej zapierają dech, bo widać cały Masyw Śnieżnika, a w oddali grzbiety Jaseników czy Karkonoszy. - Czesi potrafili się dogadać. Kilkudziesięciu przedsiębiorców porozumiało się z tamtejszymi lasami i postawili wyciągi. U nas podobne pomysły grzęzły w urzędniczej machnie. Nie wspominając o tym, że Polacy nie potrafili w wielu sprawach dojść do porozumienia - wspomina Michał Rybikowski.

Miejscowość położona jest w bajkowym niemal otoczeniu. Wokół lasy, góry i spokój.

Właścicielom obiektów, które oferują noclegi nie pozostało nic innego, jak stworzyć ideę, której fundamentem była by turystyka polegająca na byciu tu i teraz. Pozwalającą dostrzegać, nie widzieć, słyszeć, nie słuchać. Nie reklamują się specjalnie, wierzą, że nie odkryte góry będą najlepszą reklamą. Ale czy można nazwać je nie odkrytymi? - Myślę, że teraz już nie. To raczej góry nie doceniane - mówi Rybikowski. Wyjaśnia, że niskie pasma i nie wymagające taterniczego sprzętu szczyty to alternatywa dla kurortów i turystyki masowej. Natłok jest tu w sezonie letnim i czasie, kiedy jest wolne od szkoły. Pensjonaty i wille świecą za to pustkami wczesną wiosną i jesienią. A to wtedy Sudety są najpiękniejsze. Ale tu nie chodzi tylko o góry.

Częścią idei jest również slow food. Alternatywa dla fast food. Skosztować można regionalnych produktów. Na topie jest kasza gryczana czy wołowina sudecka. Nie wspominając o miodzie i serach. - Trzeba tego spróbować - mówi właściciel Willi Róż. Opuścił Międzygórze mając lat naście. Była Częstochowa, studia. Ale wrócił. To jego biegun, jego miejsce. Życie w wolniejszym tempie nie jest dla wszystkich, ale lokalni są zadowoleni. Międzygórze idzie do przodu, rozwija się, inwestuje. W ostatnich latach wyremontowano prawie wszystkie pensjonaty przy ul. Sanatoryjnej, zrobiono oświetlenie, drogi chodniki, postawiono wiatę turystyczną. Przy wsparciu z Unii w swoje ośrodki zainwestowali również prywatni właściciele.

Jeszcze przed miesiącem zalegał tam śnieg. Podobnie może być teraz, bo pogoda potrafi płatać figle

Dzięki temu w takich miejscach jak Willa Pepita, Willa Titina, Willa Trebla, Alpejski Dwór czy Dom Nad Wodospadem standard jest na wysokim poziomie. Do Międzygórza, właśnie z powodu tzw. slow turism, przyjeżdżają goście z okładów tygodników. - Ostatnio spotkałem spacerującą Agnieszkę Dygant czy Huberta Urbańskiego - mówi Michał Rybikowski. Dodaje, że po raz kolejny organizowany jest wyścig rowerowy MTB "Śnieżnik Challenge", a w lipcu najbardziej ekstremalny w Polsce bieg z przeszkodami. Nie wspominając, że co roku odbywają się tu Mistrzostwa Polski w biegach górskich. Wydaje się więc, że "slow" w wykonaniu mieszkańców Międzygórza nie jest usypiające.  - To taka sztuka smakowania życia - mówi na koniec właściciel Willi Róż.

Michał Rybikowski, Natalia Torchała

Widok z podnóża Czarnej Góry pozwala na wyciszenie. Nie ma tam nic, prócz przyrody i ciszy, którą mąci jedynie wiatr
(Wojtek Olszewski)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%