Wyłudzali miliony, napadali, chcieli zabić. Byli królami życia. Wszystko musiało być markowe - jak samochód to co najmniej jaguar, kobiety piękne i młode. Pieniędzy w bród i kłopotów też. Sądy nie miały litości. Surowe wyroki miały ich skruszyć, zmusić do uczciwego życia. Kim są mężczyźni, którzy część kary odsiadują w głogowskim zakładzie karnym?
Choć nie wierzy w Boga, przed każdym napadem robił... znak krzyża. Siedzi, bo jak mówi, był niegrzeczny. Witając się całuje w rękę, czeka aż kobieta usiądzie pierwsza. Ma maniery, ale co ma nie mieć - cztery lata studiował filologię klasyczną, a później zarządzanie na renomowanej uczelni. Sławek nie chce powiedzieć, ile ma lat - pięćdziesiąt kilka - droczy się. Zależy mu, żeby dobrze wypaść. Maniera warszawiaka dodaje mu uroku. Nie ukrywa, że zaczął jako 16-latek, zafascynowany robieniem pieniędzy pod Peweksem.
- Od dziecka byłem materialistą - mówi z dumą. Nie był jednak zwykłym cinkciarzem. Żeby zarobić, trzeba było robić przewałki, zyski z różnicy kursów go nie interesowały. - Prowadziłem podwójne życie. Chodziłem do liceum i uczyłem się bandyctwa - Sławek szlifował sztukę na bazarach, gdzie - jak wspomina - Bułgarzy sami przynosili mu haracze. Takie miał poważanie. I wciąż chciał więcej. Kradł miliony, ma udowodnionych 66 napadów na tiry. Udział w grupie przestępczej? - Skądże! Jak już to w grupie znajomych - tłumaczy z ironią. Krwi na rękach nie ma. Ale chyba bił? - A jak pani sobie wyobraża skok - odpowiada na naiwne pytanie.
I tłumaczy, że denerwuje go jak ludzie myślą, że bycie gangsterem to lekkie zajęcie. - To ciężka praca, w ciągłym stresie, tak żeby się nie dać złapać. Policjanci nie są głupkami, to inteligentni ludzie. Dlaczego tu jestem? Bo byli sprytniejsi ode mnie - mężczyzna traci na chwilę opanowanie. Przyznaje, że obracał milionami, wiele z nich przetańczył, czyli przehulał. Nie wiązał się uczuciowo z kobietami, bo mało która była w stanie żyć w ciągłej niepewności. Jedynie raz był dłużej z córką innego bandyty. Dziewczyna wiedziała na co się pisze, wychowała się w środowisku bandytów. - Nie jestem gangsterem, jestem bandytą - podkreśla, ale nie chce wytłumaczyć, na czym polega różnica.
Za młodu, za kradzież mienia państwowego, siedział krótko, teraz wisi nad nim długi wyrok. 19 lat! Bo wziął się za produkowanie pieniędzy, a to już zbrodnia. Najpierw "robił" czeki, ale wpadł dopiero, kiedy poszedł z duchem czasu i znaleziono u niego maszynę do drukowania euro. Jedenaście już odsiedział. - Osiem lat... szmat czasu jeszcze przed panem za kratami - spojrzenie w przyszłość przeraża, ale nie jego. - Eeee... moment - liczy po swojemu.
W Głogowie nie jest mu źle. Przeżył ciężkie więzienia, więc tu, w półotwartym, z dobrze ustawioną psychiką - jak mówi - spokojnie da radę. - Jest rewelacyjnie - deklaruje całkiem poważnie i wylicza: stać go na książki, ma co jeść, działa w teatrze. A za rok wyda własną książkę, którą właśnie pisze. Tytuł już ma "Szubrawiec". Co będzie na wolności? Nie wie. Uczciwie w McDonald`s przepracował kiedyś... trzy dni.
Nie wszyscy potrafią się przyznać, że przegrali swoje życie. Krzysztof (43 l.) był sportowcem, pracował w głogowskiej hucie. Chciał żeby było normalnie, nie wyszło. I dziś tego żałuje. Przegrał i to dużo. Wybrał lekki wariant życia, ale ryzykowny. Przesiedział już 12 lat, a zostało mu jeszcze nieco 7. Na koncie ma oszukanych 26 osób. Kantował ludzi biorąc zaliczki za sprowadzenie samochodów, co było oczywiście fikcją. Do oddania ma 800 tys. zł. I wie, że nie jest w stanie tego zrobić.
Zjeździł areszty w całej Polsce, osiem lat siedział w Wołowie, w jednej celi 5 lat. Gardzi alimenciarzami, pedofilami i tymi, którzy podnieśli rękę na kobietę. Przez lata "dorobił" się jednej nagany i 134 wniosków o nagrodę. - Nie jestem do końca zepsuty - po wyjściu na wolność chce wziąć ślub z partnerką, która na niego czeka. - Kościelny - podkreśla. Nie oczekuje od nikogo pomocy. Ma żal do siebie, że schorowana, stara matka musi odwiedzać go w kryminale. A przecież kobieta żyje ze skromnej emerytury, syn-kryminalista współczuje matce, przecież tyle pieniędzy przetrwonił.
Teraz niewiele potrzebuje. Papierosów nie pali, a kawy jak nie ma, to trudno. Tak samo jak wtedy, gdy jeździł jaguarem. Był to był, nie było, to nie było. - Mam marzenia, będę pracował, chcę się ustatkować, łatwe pieniądze to iluzja - Krzysztof przestrzega przed pokusami szybkiego bogacenia się. On żył z dnia na dzień, była kasa i były szaleństwa. Dziś najtrudniej jest mu znieść brak możliwości decydowania. Jedynym ratunkiem, żeby nie zbzikować jest... konsola. Pod maską twardziela kryje się wrażliwy, dobry człowiek. Chyba, bo pewności - kto kim jest - w więzieniu nigdy mieć nie można.
Jak się wyłudza miliony? A na pewno 2,7 mln zł, bo tyle mu udowodniono i ma do oddania 42-letni Tomasz - przystojny, ubrany w markowe rzeczy, wypachniony dobrą wodą mężczyzna nie wygląda na kogoś, kto chciał zabić wspólnika, kto podłożył materiały wybuchowe. Siedzi już 11 lat, zostało mu "tylko" 3,5 roku. Z wykształcenia jest blacharzem, ale nie na samochodach zamierzał dorobić się wielkich pieniędzy. Mieszkał jakiś czas w Niemczech, do Głogowa przywiodła go kobieta, później żona, dziś już była. Pierwsze interesy zaczął od klubu nocnego w Warszawie i rozlewni alkoholu w Legnicy. Kasa lała się strumieniami. - Tak, byłem królem życia - mówi i przyznaje, że człowiek z czasem chce coraz więcej i więcej. Nie ukrywa, że swoje zrobiła też kokaina, od której w końcu się uzależnił.
Po pierwszej odsiadce chciał żyć normalnie. Udało się przez trzy miesiące. Wziął kredyt, jak zobaczył jakie to proste, w ruch poszła maszyna "produkująca" tzw. słupy. A jak były pieniądze, to i życie luksusowe było, hulaszcze ale na poziomie. Dziś zarabia... 70 zł miesięcznie, po wyjściu na wolność zarobi z jakieś dwa tysiące. Będzie potrafił za tyle żyć? - Tyle to na paliwo się wydawało - uśmiecha się i nie ukrywa, że jest zobowiązany do naprawienia szkód, co wydaje się być nierealne. Musiałby żyć i uczciwie pracować kilkaset lat.
- Napisałem do wszystkich poszkodowanych przeprosiny. Szczególnie zapamiętałem 80-letniego staruszka, którego kopię dowodu osobistego sprzedał mi jego wnuk za tysiąc pięćset złotych - Tomasz ma świadomość jak bardzo krzywdził ludzi, jaką przeszli gehennę targani przez policję, prokuratorów i sądy. - Bardzo tego żałuję - zapewnia i wie, co go pogrążyło. Kokaina i ogromny apetyt na lekkie życie. Nowe etap zamierza otworzyć w Szwajcarii, zna perfekcyjnie niemiecki, ufa, że tam mu się uda. Oby nie był to tylko... Vabank. - Nie - Tomasz uśmiecha się i mruży oko.
DAB
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz