O sprawie poinformował przewodniczący rady miasta Zbigniew Sienkiewicz na ostatniej sesji: prokuratura zajmuje się głogowskim składowiskiem i pożarem, do którego na nim doszło. Dotyczy to pożaru na jednej z kwater składowiska miejskiego w Biechowie 9 września po południu.
Po godzinie 19 zaczęło się palić, w niebo początkowo szedł czarny dym. - Pożar bardzo szybko ugaszono - opowiada wiceprezes spółki GPK Suez, która zawiaduje składowiskiem miejskim, Daniel Stawecki. Przyjechało dziewięć zastępów straży pożarnej, pracował też ciężki sprzęt GPK Suez. W dwie godziny ugaszono pożar, a potem kilka godzin trwało jeszcze dogaszanie i pilnowanie tlących się resztek. Strażakom przeszkadzał jedynie silny wiatr. Nad składowiskiem unosiły się chmury dymu, widać go było z daleka. Możliwe, że dlatego zrobiło się o nim głośno - krótką wiadomość podał RMF i przyjechały na miejsce inne media. Pisali o nim w Wirtualnej Polsce.
Paliły się zwykłe śmieci na legalnym składowisku, rzekomo niegroźne dla środowiska odpady. - Palił się tak zwany miks resztkowy w jednej z kwater, czyli śmieci po przetworzeniu. Czasem tak się zdarza - Daniel Stawecki mówi, że pożar był na obszarze ok. 300 metrów kwadratowych. Wirtualna Polska od razu podała, że w sprawę zaangażowała się policja, która ustala przyczyny pożaru. Jak się dowiedzieliśmy, 11 września Komenda Powiatowa Policji w Głogowie przekazała materiały dotyczące tego pożaru prokuraturze rejonowej.
Jak mówi Lidia Tkaczyszyn, rzeczniczka prokuratury, w tej sprawie trwają prokuratorskie czynności. - Pożar nie był niebezpieczny, straż go szybko ugasiła, na czas wezwano wszystkie służby - przyznaje, ale dodaje, że dochodzenie jest prowadzone pod kątem art. 185 par. 1 Kodeksu karnego, dotyczącego nieodpowiedniego postępowania z odpadami.
Konkretnie dotyczy on odpowiedzialności karnej tych, którzy wbrew przepisom składują, usuwają, przetwarzają lub zbierają, dokonują odzysku, unieszkodliwiają albo transportują odpady w nieodpowiednich warunkach, mogących zagrozić życiu lub zdrowiu człowieka albo środowisku - za co grozi kara od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. To jest teraz standardowe działanie policji i prokuratury. Podobno od razu po ukazaniu się artykułów interweniowała komenda wojewódzka policji.
- Przekazaliśmy policji wszystkie potrzebne materiały. Także monitoring ze składowiska - poinformował Stawecki. Przyznaje, że spółka wtedy poniosła straty, jak w czasie każdego pożaru, bo trzeba było użyć ciężkiego sprzętu do przenoszenia śmieci, zniszczone zostały także drogi dojazdowe do kwatery. Trzeba je było naprawić, odbudować. - Wyjaśniamy przyczynę pożaru. Został powołany biegły z zakresu pożarnictwa, który ma sprawdzić, czy odpady były prawidłowo składowane. Czekamy na jego opinię - informuje prokurator Lidia Tkaczyszyn.
RED
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz