Zamknij

Prosiła i błagała o pomoc, ale efektów nie było. Musiał interweniować sam prezes PiS-u

18:47, 09.09.2019 Mateusz Komperda Aktualizacja: 18:47, 09.09.2019
Skomentuj

Elżbieta Pawlak (53 l.) przyznaje, że to była chwila załamania. Gdy już nie wiedziała, gdzie pójść, gdzie pukać, gdzie napisać, bo wszędzie napotykała ścianę. Właśnie wtedy napisała do prezesa Kaczyńskiego. I do ministerstwa, i do prezydenta Rafaela Rokaszewicza na Facebooku. Trzeba przyznać, że od razu podziałało. Pieniądze z opieki społecznej bardzo szybko się znalazły na jej koncie.

Człowiekowi, który nigdy nie miał takich problemów, trudno je zrozumieć. Trudno sobie wyobrazić, jak żyją i co przeżywają rodzice niepełnosprawnych dzieci. A już szczególnie dwóch. Elżbieta Pawlak jest mamą 16-letniego Krystiana i 18-letniego Sebastiana. Obaj mają dziecięce porażenie mózgowe i związany z tym zespół wad wrodzonych. Mnóstwo rożnych ciężkich przypadłości. - Niech ktoś się ze mną zamieni na jeden dzień. Trzeba karmić, robić lewatywy, przebierać pieluchy. Chłopcy mają ataki padaczkowe. Ciężko jest fizycznie, a i psychika wysiada. Każdy dodatkowy problem po prostu człowieka rozwala - przyznaje Elżbieta Pawlak. Ponad rok temu z młodszym synem sprowadziła się do Głogowa z miejscowości pod Sławą.

Starszym synem po rozwodzie opiekuje się ojciec, który został w dawnym miejscu ich zamieszkania, jednak do mamy i do brata bardzo często przyjeżdża. Oboje rodzice dzielą się obowiązkami. - Zrobiliśmy tak dla dobra dzieci - mówi pani Elżbieta i dodaje: Jestem głogowianką z urodzenia, mam tu rodzinę i znajomych, więc wybór padł właśnie na Głogów. Wróciłam tu, wynajęłam mieszkanie i od ponad roku mieszkam z synem - wyjaśnia. Jednak okazało się, że w Głogowie nie ma takich usług specjalistycznych dla niepełnosprawnych, jakie są w Sławie. Na przykład od ponad roku Krystian nie jest rehabilitowany, gdyż w Głogowie nie są realizowane specjalistyczne usługi rehabilitacji w domu. Które - jak wyczytała pani Elżbieta - są jej synowi ustawowo gwarantowane.

Kilka tygodni temu została bez środków do życia, całkowicie się załamała. Przez miesiąc musiała sobie poradzić bez pieniędzy. - Mąż po rozwodzie otrzymał wszystkie świadczenia, a ja... żadnych - tłumaczy, że w grę weszły różne kwestie formalne. Przyznano jej świadczenie pielęgnacyjne na syna, ale pieniądze nie przyszły. Świadczenia rodzinnego nie przyznano ze względu na zły zapis w orzeczeniu rozwodowym. Wyprostowanie tego trwało. - Mówiłam w MOPS-ie, że tylko z tych pieniędzy z synem żyjemy. Że wynajmuję mieszkanie, że mam rachunki za wodę, gaz, prąd, a oprócz tego trzeba żyć. Dziecku nie mogę dać chleba z wodą i z cukrem, jak sama jadłam. Jemu miksuję dietetyczne zupki, do których produkty są drogie - opowiada, że Sebastian w swoim życiu był 58 razy w szpitalu. To wręcz niewyobrażalne.

W Głogowie z MOPS-u panią Elżbietę skierowano do Miejskiego Ośrodka Rehabilitacji i Usług Specjalistycznych, który jednak... takich zabiegów, jak potrzebuje jej syn, nie świadczy.

- Każde miasto układa usługi pod swoje zapotrzebowanie. U nas jeszcze takiego nie było - tłumaczy powody braku rehabilitacji w domu dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej Karina Taudul, wymieniając usługi, które w Głogowie są, a w innych miastach rzekomo nie - np. opiekunki w domach, na które miasto płaci 2,5 mln zł. Wyjaśnia także, że w Głogowie są inne możliwości - jest szpital, Dom Uzdrowienie Chorych, są prywatni lekarze - nie tylko MOPS.

- Mamy podpisany kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia na rehabilitację domową, tylko że jest bardzo niski i są bardzo długie terminy oczekiwania. Do następnego roku - mówi rzeczniczka Głogowskiego Szpitala Powiatowego Ewa Todorov.

MOPS musiał złożyć wyjaśnienia prezydentowi Rafaelowi Rokaszewiczowi, ministrowi polityki społecznej i posłowi Jarosławowi Kaczyńskiemu, który wysłał w tej sprawie dwa pisma. Elżbieta Pawlak twierdzi, że na przykład prezydent zadziałał w jeden dzień. Napisała do niego - i jeszcze tego samego dnia były pieniądze.

- Jestem wdzięczna różnym ludziom i różnym organizacjom - mówi pani Elżbieta i wymienia Fundację Eudajmonia, z której przychodzi do niej asystentka funkcjonalna Magdalena Wojtun w ramach programu Subregionalne Centrum Asystentury, opiekować się synem, żeby ona mogła wyjść i pozałatwiać swoje sprawy. Asystentka wspomaga ją także dobrym słowem i radą, bo zwyczajnie po ludzku inaczej nie może - na przykład dzięki niej Fundacja Owoc Głogu dowiedziała się o problemach tej rodziny i organizuje zbiórkę żywności na rzecz Krystiana i Sebastiana. - Mam 2 tys. zł na syna i oboje z tego żyjemy. Da się? Musi - pani Elżbieta wylicza, że ma opłat 1 tys. 300 zł i jakoś sobie musi z tym poradzić. Ma nadzieję, że jej sytuacja się poprawi.
DON

(Mateusz Komperda)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%