To był czerwiec 2018 - jedna z pierwszych letnich burz. W czasie, kiedy Artur wracał z pracy, zerwała się silna wichura. Padał ulewny deszcz, wiatr łamał drzewa, widoczność była kiepska. Najprawdopodobniej to sprawiło, że wpadł w poślizg i uderzył w drzewo. - Kiedy pogoda się uspokoiła, otrzymała telefon ze szpitala. Zamarłam - wspomina pani Bożena, mama Artura.
Po wypadku jego stan był bardzo ciężki - doszło do rozległych urazów, w tym poważnego urazu głowy. - Mój syn zapadł w śpiączkę. Kiedy dotarłam do szpitala zobaczyłam go podłączonego do maszyn, które pomagały mu przeżyć. Widok własnego dziecka w takim stanie, to chyba jedna z najgorszych rzeczy, jakie mogą spotka matkę. Na szczęście w końcu zagrożenie życia minęło. Wtedy zaczęła się walka o wybudzenie Artura - relacjonuje.
Artur po 2,5 miesiącach odzyskał świadomość. Niestety do tej pory nie mówi i nie chodzi. - Wymaga całodobowej opieki i intensywnej rehabilitacji ruchowej, neurologopedycznej oraz terapii psychologicznej, a taką można mu zapewnić tylko w specjalistycznym ośrodku - dodaje. Niestety oszczędności rodziny przestały wystarczać. Można mu pomóc: TUTAJ.
RED
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz