Były przewodniczący rady Leszek D. na sesjach rady miejskiej nie pojawia od wybuchu afery z niebezpiecznymi chemikaliami, które z dzierżawionej przez siebie prywatnej działki kazał przewieźć na teren miejski. Wkrótce będzie rocznica. Radny ma zarzut prokuratorski, w ratuszu się nie pokazuje, a 80 proc. diety i tak dostaje. Zwyczajnie mu się to należy. Takiej sytuacji nie przewiduje ani uchwała, ani ustawa.
- Jeżeli radny nie uczestniczy w sesjach i komisjach, to zabieram 20 procent jego podstawowej diety, 80 dostaje. Dopóki nie ma wyroku skazującego, jest dalej radnym, bo wyborcy go wybrali - przewodniczący rady Zbignie Sienkiewicz tłumaczy, że ustawowo tylko w taki sposób może go "karać". Bez prawomocnego wyroku nadzór nie może pozbawić go mandatu. Kontakt z Leszkiem D. jest raczej jednostronny. Przewodniczący zapewnia, że ponagla go mejlowo, smsami, telefonicznie przypomina mu o udziale w sesjach i komisjach, głównie przez biuro rady.
RED
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz