Tragedia w wieżowcu przy ul. Oriona w Głogowie. W jednym z mieszkań na pierwszym piętrze po godz. 15 doszło do eksplozji. Wiadomo, że mężczyzna gromadził amunicję. W momencie wybuchu, w mieszkaniu prawdopodobnie były cztery osób, w tym dwoje dzieci oraz matka mężczyzny, który doprowadził do nieszczęścia.
On i najmłodsze 3-letnie dziecko - dziewczynka - zostali poważnie ranni. Oboje trafili do szpitala.
- To jakiś szaleniec! Jak można było coś takiego trzymać w mieszkaniu! Narażał siebie, swoją rodzinę i tylu ludzi mieszkających w tym wieżowcu - denerwowali się sąsiedzi. Ludzie są w szoku, bo wielu, z którymi rozmawialiśmy, mówiła, że to "normalny człowiek".
Mówią, że słyszeli czasem zza ścian jakieś strzały, ale nie wiedzieli, co to jest i nie wydawało się to niebezpieczne. - Myśleliśmy po prostu, że dzieci się w coś bawią. Jak to w każdej rodzinie - dodają.
- Widziałam, jak ich zabierali. Dziecko było całe we krwi. A jemu chyba urwało rękę. Zamiast niej miał kikut - opowiadała ewakuowana z wieżowca sąsiadka.
Na miejsce tragedii przyjechał prezydent Głogowa Rafael Rokaszewicz. A dla mieszkańców podstawiono autobusy. Przez kilka godzin nie będą mogli wrócić do swoich mieszkań.
RED
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz