Święta bez pójścia do kościoła, a co najwyżej z transmisją telewizyjną mogą być wartościowe?

Na to pytanie odpowiada nam ks. Radosław Horabtowski, przed laty wikariusz parafii pw. Św. Mikołaja na starówce, kapelan  Domu Uzdrowienie Chorych, obecnie proboszcz parafii pw. Michała Archanioła w Kwielicach.

Mogą, a wręcz cała ta sytuacja dotąd niespotykana, może nas ubogacić. Znaleźliśmy się na rozdrożu dróg - wszystko zależy od nas, którą pójdziemy. Możemy machnąć ręką i zjeść wielkanocne śniadanie bez jakiejkolwiek refleksji - po co przygotowaliśmy to odświętne nakrycie stołu i na nim pokarmy, ale możemy też wykonać znak krzyża, sięgnąć po Ewangelię i się pomodlić.

Proszę zauważyć - pandemia i zupełnie nowe okoliczności pozwalają nam się oczyścić. Z czego? Z naleciałości, które niczemu dobremu nie służyły. Paradoksalnie - przez wiele ograniczeń, mamy w końcu czas na "zaglądnięcie" w siebie. Na uporządkowanie myśli, na wydobycie złych i dobrych emocji. Spotykam się często z wyznaniem - pomimo że jest ciężko, czuję spokój.

Okazuje się, że niewiele tak naprawdę potrzebujemy do szczęścia. Za to na nowo odkrywamy moc niewidzialnego Przyjaciela. Chwycenie się Jezusa to najprostszy sposób na przetrwanie tych trudnych chwil. Istota świąt to zaakceptowanie prawdy naszej wiary - przejścia ze śmierci do życia. 
RED