Zamknij

To sprawa honoru! Akordeon pana Jana musi się znaleźć

13:18, 14.08.2019 Mateusz Komperda Aktualizacja: 13:18, 14.08.2019
Skomentuj

Akordeon to nie pudełko zapałek, żeby zginął. A jednak. Jan Mikołajczyk (79 l.) w sobotę (3.08.) w sali ślubów dał ostatni koncert. Chwila nieuwagi wystarczyła, żeby jego instrument rozpłynął się w powietrzu.

Ta niewiarygodna historia zaczyna się od ogłoszenia: "3 sierpnia w okolicach ratusza ok. godz. 15 zagubiono akordeon marki Hohner wraz z futerałem. Uczciwego znalazcę proszę o kontakt, przewidziana nagroda." Pierwsza myśl: Jak w centrum miasta, w biały dzień, kiedy wokół kręci się mnóstwo ludzi i działa wiele kamer monitoringu, może zniknąć coś takiego jak akordeon?

To nie był zwykły akordeon. To był "mercedes" wśród tego typu instrumentów. Czarny, ponad 90 basowy. Co prawda używany, ale wart sporo. - Kupiliśmy go dla zespołu Przedmościanki. Grałem na nim ostatnie jedenaście lat. Daliśmy za niego 6 tys. 500 zł. Taki paragon pokazaliśmy policji. Teraz jest wart ok. 2 tys. zł - opowiada pan Jan. Ale sentymentalnej wartości akordeonu nie da się policzyć w złotówkach. Głogowianin gra od pół wieku. W zespole z Przedmościa akompaniował przez 29 lat. Dożynki, uroczystości religijne, jubileusze i śluby. Kiedy trzeba było, zastępował swoich kolegów z innych zespołów.

- Folklor to moje zamiłowanie, całe życie gram. Ze sceny musiałem zejść ze względu na zdrowie trzy lata temu - wspomina pan Jan. W swoim fachu jest naprawdę dobry. Gry na trudnym instrumencie nauczył się w Szkole Muzycznej w Nowej Soli. W naszym mieście zaczynał od akompaniamentu zespołom na Brzostowie, a potem przy spółdzielni na Górkowie. Jego kariera stopniowo się rozwinęła. Grał m.in. w orkiestrze wojskowej w Głogowie, podobnie jak jego ojciec w Wilnie. - To miał być mój ostatni raz - mówi.

W sobotę miał dać ostatnie koncerty, bo wkrótce idzie do szpitala. Nowożeńcy lubią dźwięki akordeonu. Pan Jan udał się do ratusza, gdzie przygrywał na dwóch ślubach. - To były minuty. Futerał postawiłem przy samochodzie. Poszedłem na górę sprawdzić, czy nic nie zostało. Wróciłem, wsiadłem do samochodu i ruszyłem do domu. Drogę skończyłem pod blokiem. Wyszedłem z auta, otworzyłem bagażnik i wtedy zorientowałem się, że nie ma instrumentu. Znalazłem tam same kwiaty, które otrzymałem w dowód wdzięczności. Szybko wróciłem pod ratusz, ale śladu po akordeonie już nie było - opowiada.

Obleciał wszystkie kąty i nie tracąc czasu zgłosił sprawę policji. Szczegółowo opisał sytuację. Cały rynek jest pod okiem kamer. To niemożliwe, żeby nic nie widziały. Wspólnie z żoną rozwiesił ogłoszenia, zadzwonił do biura rzeczy znalezionych. I nic. Dla pana Jana odnalezienie instrumentu to sprawa honoru. Jeżeli zguba się nie znajdzie, będzie musiał jej wartość wpłacić gminie Głogów, która użyczyła mu instrumentu.

Występy Przedmościanek na szczęście nie są zagrożone, bo muzyk zastępujący pana Jana będzie grał na swoim prywatnym instrumencie. Wszyscy, którzy byli w sobotę (3.08.) na rynku i coś widzieli, są proszeni o kontakt z redakcją pod numerem 695 470 479 lub z policją.
EW

(Mateusz Komperda)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%