Uchodźcy z Ukrainy znaleźli schronienie w domu parafialnym znajdującym się przy kościele Bożego Ciała w Głogowie. To grupa ponad 20 osób. Mają tam pokoje, kuchnie, łazienki. Są tam przede wszystkim kobiety z dziećmi.
Proboszcz parafii św. Mikołaja przypomina, że w trakcie drugiej wojny światowej w podziemiach kościoła Bożego Ciała rozgrywała się tragedia. Rozgrywały się dramaty, o których tak trudno zapomnieć. - Kiedyś te podziemia były kryptami jezuickimi. Podczas wojny to miejsce miało być składnicą dla najcenniejszych zabytków naszego miasta. Później stwierdzono, że będzie tam schron - ostatecznie schron stał się szpitalem. Modlimy się w miejscu, gdzie pod nami umierali ludzie - nie kryje wzruszenia proboszcz Brasse, gdy słyszy o uciekających przed bombami do schronów Ukraińcach.
- Dlatego jako głogowianie, Polacy, pewnie w szczególny sposób pamiętamy to, ile zła wyrządziła wojna - dodaje ksiądz, który ani chwilę nie wahał się, by przyjąć uchodźców ze wschodu. Opowiada, że wystarczyło hasło - w pomoc zaangażowało się wielu parafian. - Postanowiliśmy, że uporządkujemy dawno nieużytkowane pokoje domu parafialnego. Także kuchnię, która znajduje się piętro niżej. Okazało się, że jesteśmy w stanie wygospodarować aż dwadzieścia miejsc - dodaje. Jest szczęśliwy, bo i ci, którzy tutaj dotarli, mówią - jest nam dobrze. - Nie chciałem bym nikogo pominąć, ale na ochotników zgłosiło się ze trzydzieści osób i każdy coś chciał dać od siebie. Ktoś przyniósł dary. Ktoś inny zaoferował, że pomoże w sprzątaniu. Ktoś chciał gotować obiady - wymienia ks. Brasse.
A Krystyna Kuźmicka, przewodnicząca parafialnego klubu seniora "U Mikołaja" stanęła na czele tej grupy wolontariuszy. - Wystarczyły dwa, może trzy dni, by ludzie, którzy zamieszkali w domu parafialnym, pozbierali się - opowiada, że kobiety gotują, dzieci się bawią. - Na pewno nie czują się u nas jak w domu, bo tak nigdy nie będzie. Ale chwalą sobie ten pobyt, są bezpieczni.
RED
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz