Epidemia pokrzyżowała plany także pracownikom teatru im. Andreasa Gryphiusa w Głogowie. Nie był otwarty od wielu lat, od czasów wojny, a gdy udało się wyremontować zabytek, nagle znów trzeba było go zamknąć dla publiczności. Nie minęły trzy miesiące. Rządowe obostrzenia mocno w nich uderzyły. A trzeba pamiętać, że to przecież unijny projekt.
Założenia były wyśrubowane i na początku była mowa o tym, że trzeba je spełnić w stu procentach, bo jak nie, to trzeba będzie oddać unijną dotację. Chodzi o kwotę 14 mln zł (całość kosztowała 32 mln zł). Przede wszystkim teatr musi pełnić funkcje kulturalne i artystyczne, organizować takie imprezy jak koncerty, wystawy, przedstawienia teatralne i spotkania artystyczne. Nie może prowadzić komercyjnej działalności. Jak wiadomo, realia są takie, że od miesięcy nie realizuje żadnych spektakli. We wniosku przyjęto, że teatr ma odwiedzić 25 tysięcy 200 osób rocznie. Drugi wymóg jest finansowy - teatr musi przynosić dochody z biletów i wpłat od sponsorów 400 tys. zł rocznie.
W 2020 roku pełną parą działał zaledwie do 10 marca, potem jesienią przez kilka tygodni na pół gwizdka. Podsumowanie wyszło na 126 tys. 081 zł. - Brakuje 140 tysięcy. Przypuszczam, że gdybyśmy byli normalnie otwarci, to założenia udałoby się zrealizować do czerwca - mówi Michał Wnuk, kierownik teatru.
Jeżeli zapadłaby decyzja o otwarciu teatru, to może wymogi udałoby się spełnić. Ale to mało prawdopodobne. - Będziemy wnioskować do ministerstwa o przedłużenie okresu spełnienia wymogów do końca września tego roku - zapowiada rzeczniczka prezydenta Marta Dytwińska - Gawrońska.
RED
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz