Stał z rowerem przy przejściu dla pieszych. Nagle stracił kontakt z rzeczywistością i upadł na ziemię, uderzając głową o chodnik. Od razu na pomoc ruszyli świadkowie zdarzenia. Ta historia wydarzyła się wczoraj (12.01) po południu przy ulicy Piłsudskiego w Głogowie. Opowiedział o niej jeden z uczestników, który chce pozostać anonimowy, a jednocześnie pragnie podziękować ludziom za to, że nie byli obojętni wobec cudzego nieszczęścia.
-Miałem już sytuacje, że komuś działa się krzywda i ludzie przechodzili obok. Nie tym razem - opowiada mieszkaniec gminy Gaworzyce, który wracał do domu z zakupów w galerii - Tu nie chodzi o to, żeby kogoś chwalić. Tu chodzi o to, żeby dać przykład innym, że warto pomagać, warto reagować. My też możemy kiedyś potrzebować pomocy. Byłem pozytywnie zaskoczony, jak ludzie zachowali się w stosunku do tego faceta - podkreśla. Co zatem wydarzyło się przy przejściu dla pieszych?
Na początku ruszyło na pomoc dwóch kierowców. Od razu się zatrzymali i sprawdzili stan poszkodowanego. Jeden z nich wezwał pogotowie ratunkowe. Ze sklepu meblowego, który znajduje się obok, wybiegły sprzedawczynie. - Te panie z Black Red White to normalnie sprintem na miejsce przybiegły. Chcieliśmy sprawdzić, w jakim gościu jest stanie. Pod skórą dosłownie było czuć, jak napływa krew i wszystko puchnie. Musieliśmy czekać na karetkę. Zdawało mi się, że bardzo długo jej nie ma, że mijają godziny. Ułożyliśmy go na boku, oddychał. Miał delikatne drgawki albo raczej takie jakby dreszcze. Nie widziałem, czy to od wstrząsu po upadku? Podejrzewałem, że to może być padaczka, ale nie mam przeszkolenia medycznego. Trzeba było czekać na ratowników - opowiada świadek.
Na miejsce przyjechało pogotowie. - Staliśmy i czekaliśmy, co powiedzą ratownicy. Jednak padaczka. Zawsze myślałem, że padaczka to człowiek się trzęsie, rzuca o ziemię. Tutaj, jak mówię, były tylko delikatne skurcze - opowiada. Był problem z przetransportowaniem mężczyzny do karetki. - Gościu był strasznie ciężki. W pięciu musieliśmy go wziąć. Inaczej nie dałoby rady - wspomina świadek. W międzyczasie przy przejściu zaparkowali policjanci. - To byli tajniacy. Dali ratownikom dowód faceta z jego portfela, wezwali radiowóz i zapewnili nas, że policjanci zajmą się jego rzeczami. Po tym, każdy poszedł w swoją stronę - kończy opowieść.
-Chciałem podziękować tym paniom z meblowego i drugiemu kierowcy, że nie byli obojętni i pomogli na tyle, na ile mogli. Medykom, że fachowo zajęli się tym gościem. Policjantom, że zadbali o jego rzeczy i nie będzie się musiał martwić, że coś mu zginęło. Mam nadzieję, że facetowi nic nie jest - mówi.
Skontaktowaliśmy się z głogowskim szpitalem. - Pacjent trafił na oddział neurologiczny i jego stan jest stabilny - uspokaja Ewa Todorov, rzeczniczka szpitala. Za dzień lub dwa powinien zostać wypisany do domu.
RED
foto: udostępnione przez czytelnika
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz