Skórka pomarańczy, orzechy oraz mak, ale nie byle jaki, bo turecki. Słodyczy dodaje miód. Takie są właśnie rogale Marcina, po które ustawiają się długie kolejki. 11 listopada to data, w której możemy spożywać te wypieki do woli.
Tradycja wywodzi się z Poznania, gdzie Marcin Meryk uczył się zawodu i poznał przepis na rogale świętomarcińskie. Nie mógł jednak użyć tego przepisu, gdyż jest zarezerwowany tylko dla tamtejszego regionu, dlatego opracował własny. Wypiekaniem rogali zajmuje się od około 25 lat. Zasmakowali w nich głogowianie, a także klienci z wielkopolski.
-Jedzenie musi sprawiać przyjemność-zaznacza cukiernik - W samej masie zmniejszyliśmy ilość miodu, bo jeszcze mamy pomadę na wierzchu. Nie może być za słodko, nie mogą być za bardzo syte - przyznaje. A co sprawia, że rogale Marcina są wyjątkowe? Mak, a dokładniej mak turecki. -Jest lepszy niż pozostałe. Bardziej soczysty. Podczas przygotowania on pęcznieje, a później granitowymi walcami przemielamy trzy razy ten mak i nadaje smak - tłumaczy Marcin Meryk - Muszą być dobre składniki, aby wypiek był smaczny - wyjaśnia. Do masy dodaje również orzechy. Wszystko już dwa dni wcześniej, gdyż składniki muszą się "przegryźć". Ciasto natomiast jest półfrancuskie i delikatnie się rozwarstwia podczas pieczenia.
RED
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz