- Domy dziecka nie mają maseczek i rękawiczek, ani płynów, ani żeli - pisze nasza Czytelniczka na redakcyjnego mejla. Wyjaśnia, że braki są tak duże, że środki "muszą brać od obcych ludzi". - Bo dyrektorka nic im nie daje. Zbierają jak się da. Pan Aryż i jego fundacja ich ratuje, bo pracowników nie stać na drogie maski i rękawiczki - dodaje.
Monika Makowska-Sikora, dyrektor Powiatowego Centrum Administracyjnego w Głogowie, dementuje te informacje. - Mamy wszystkiego pod dostatkiem! - przekonuje. Na potwierdzenie podsyła nam zdjęcie dzieci w bawełnianych maseczkach. - Mamy też takie jednokrotnego użytku. Do tego płyny, mydła, rękawiczki. Od samego początku epidemii, czyli od marca - przypomina.
Uważa, że takie mejle, to być może frustracja rodziców, którzy nadal nie mogą odwiedzać swoich dzieci. - Takie są postanowienia rządu, nie nasze. Mamy wyjątkowy czas. Musimy dbać o bezpieczeństwo dzieci - zaznacza.
Dodaje, że nasze domy dziecka nie potrzebują też żadnej innej pomocy.
RED
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz