"Chcemy, żeby odpowiednie organy państwa stały na straży normalności w szkołach i braku możliwości demoralizacji dzieci. Wara od naszych dzieci, jeśli chodzi o ideologie lewackie" - mówił Przemysław Czarnek, Minister Edukacji Narodowej. Właśnie te słowa poruszyły głogowskich nauczycieli, którzy napisali do nas mejla, że nie godzą się na podziału w edukacji - na lepszych i gorszych, ze względu na wyznanie czy poglądy polityczne. Czy po wakacjach dojdzie do strajku nauczycieli? O to właśnie pytaliśmy Annę Chrzanowską-Kuzyk, prezes oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego w Głogowie, która nie ukrywa, że to co się dzieje obecnie w edukacji, to powrót do starych czasów. - Do edukacji wchodzi dyktatura - mówi nam.
Wyjaśnia, że wypowiedzi ministra mają prawo bulwersować nauczycieli, ale nie tylko ich - bo także rodziców i dzieci. - Minister chce przymusowej religii w szkołach. Dlaczego? Przecież to są szkoły publiczne, nie kościelne. Po drugie: po co jeszcze więcej historii? Do tej pory liczba godzin tego przedmiotu była wystarczająca. Jakie lewactwo w szkołach? To rządzący upolityczniają edukację. Jako przykład podam zmiany dotyczące wyboru dyrektorów szkół. Kontrole nad tym mają sprawować kuratoria. Nie ma wątpliwości, że wybór dyrektorów będzie uzależniony od linii politycznej. Błędem było też likwidowanie gimnazjów - wielu nauczycieli pokończyło dodatkowe studia, kursy, szkolenia. Teraz okazuje się, że niepotrzebnie. Wiele do życzenia nadal pozostawiają pensje nauczycielskie. Zbyt niskie - wymienia prezes. Jak na razie w planach nie ma strajku, choć zdaje sobie sprawę, że sytuacja może zmienić się z tygodnia na tydzień. Bo cierpliwość nauczycieli też ma swoje granice.
RED
fot. MEN
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz