Ryszard Domagała (68 l.) jest po pięciu udarach. Kiedy więc dostał mocnego krwotoku z nosa nic dziwnego, że jego sąsiedzi i rodzina chcieli dla niego szybkiej pomocy. Łatwo nie było. Ostatecznie najbardziej pomogli lekarze z... Lubina.
- Na początku pogotowie nie chciało przyjechać, ale ostatecznie dotarła pomoc do Rysia - mówi nam sąsiadka, która chce pozostać anonimowa. - Cieszę się, że dostał jakąś pomoc w głogowskim szpitalu, ale po wyjściu z SOR-u nadal krwawił. Wróciłam więc na izbę, ale okazało się, że w Głogowie nic więcej nie mogą zrobić i mieliśmy zabrać go taksówką do domu - opowiada. Tam okazało się, że krwotok się nasila.
Pogotowie odmówiło przyjazdu, więc zadzwoniła do lekarza rodzinnego. Tam dostała skierowanie, na którym lekarz wypisał, że istnieje zagrożenie utraty życia, bo krwotok trwa zbyt długo. Pomoc medyczna dotarła do chorego. Założono mu opatrunek, ale ten ponownie przeciekł. Kobieta znów zadzwoniła na pogotowie. Zespół medyków dotarł i pacjenta zawieziono do Lubina.
- W naszym szpitalu nie mamy laryngologii, i fakt, że ci państwo skorzystali z pomocy w Lubinie cieszy, bo zrobili bardzo dobrze, że tam pojechali - mówi Ewa Todorov, rzeczniczka Głogowskiego Szpitala Powiatowego i dodaje, że w Lubinie jest laryngologia i mogli tam pacjentowi skutecznie pomóc. Tłumaczy też, że pacjent mógł skorzystać z transportu po wizycie w głogowskim szpitalu sanitarką do domu, ale musiałby to wcześniej zgłosić. Na szczęście cała historia ma szczęśliwe zakończenie - krwotok ustąpił.
RED
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz