Przez dwa dni dojazd do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego był utrudniony. Karetki, zamiast drogą wewnętrzną, jeździły... trawnikiem. Bo jeden z kierowców tak niefortunnie zaparkował samochód, że ciężko było go ominąć. Władze szpitala zaczęły poszukiwania właściciela pojazdu. Zadzwonili na policję. - Policjanci przyjechali. Wystawili wezwanie na komendę, potem schowali za wycieraczką - relacjonuje Ewa Todorov, rzecznik prasowa szpitala. Ale to kłopotu nie rozwiązało. Auto nadal... stało. - Poprosiliśmy więc o dane kierowcy, bo przecież to trasa dla karetek, ale i pożarowa. Myśleliśmy, że może właściciel jest też pacjentem szpitala. Niestety nie był - dodaje.
Okazało się, że mieszka pod Polkowicami. - Po dwóch dniach poszukiwań policja dotarła do niego. Tłumaczył się, że zostawił auto pod szpitalem, bo nie chciało odpalić - załamuje ręce rzecznik. W końcu, po wielu próbach, udało się usunąć źle zaparkowany samochód.
RED
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz