Gdzie jest obrączka i złoty łańcuch Grzegorza Skokowskiego, który zginął w wypadku na niestrzeżonym przejeździe kolejowym koło Bądzowa? Zniknęły. Rodzina zgłosiła kradzież.
[ZT]155872[/ZT]
To straszna sytuacja, wprost w głowie się nie mieści. 47 – latek z Gaworzyc Grzegorz Skokowski zginął w wypadku na niestrzeżonym przejeździe kolejowym między Bądzowem a Kaźmierzowem w sobotę 13 kwietnia po godz. 17. Rodzina zapewnia, że zmarły tego dnia, a zatem także zaraz po tragicznym wypadku, miał na sobie złotą biżuterię, którą zawsze nosił: obrączkę ślubną na palcu oraz na szyi złoty łańcuch z krzyżykiem, długości ok. 70 cm.
Jak przekazała, łańcuch w trakcie akcji reanimacyjnej został rozcięty i rozpadł się na kawałki.
Byłem na miejscu wypadku. Kawałek łańcuszka leżał na nim, a pozostałej części nie było widać. Wziąłem ten kawałek, z 10 cm. Doszliśmy do wniosku, że pozostała część gdzieś wpadła w jego ubrania i na pewno się odnajdzie później. Policjant robił zdjęcia i spisał protokół, obrączka była na palcu. Zasunęli worek z synem i go zabrali
– opowiada ojciec Eugeniusz Skokowski. - Policjant mi powiedział, że potem mi całą biżuterię syna oddadzą – dodaje.
Ciało Grzegorza zabrała firma pogrzebowa z Lubina. Zawiozła je do prosektorium, gdzie miała zostać przeprowadzona sekcja zwłok. Jednak się okazało, że nie ma ani łańcucha (który ewentualnie miał wpaść gdzieś w ubrania), ani obrączki, którą zmarły miał na palcu. Rodzina jest zrozpaczona, bo nie dość, że przechodzi żałobę, to jeszcze ją okradziono z pamiątek po zmarłym.
Uważamy, że ktoś ukradł je mojemu synowi. Syn z całą pewnością ma obrączkę na palcu na zdjęciach zrobionych na miejscu wypadku przez policję. W prosektorium już jej nie ma. Ktoś musiał mu ją zdjąć i to z całą pewnością nie było takie łatwe. Syn jak żył to z trudnością ją ściągał. Uważamy, że ktoś okradł mego zmarłego syna ze złotej biżuterii
– uważa ojciec Grzegorza Skokowskiego. Rodzina zgłosiła kradzież na policji.
Według niej łańcuch ze złota z krzyżem kosztował ok. 10 tys. zł. Był duży, mógł się gdzieś zapodziać po wypadku, ale był gruby i długi, trudno go przeoczyć. Natomiast obrączka kosztowała ok. 5 tys. zł. Ale dla rodziny te przedmioty mają oczywiście znacznie większą wartość sentymentalną i pamiątkową.
Obrączka ze złota z grawerem wewnątrz. Była na niej data ślubu syna i imiona jego oraz jego żony. To pamiątka dla rodziny. Łańcuch syn chciał podarować kiedyś swoim dzieciom
– mówi ojciec.
Zawiadomienie o tym, że zaginęła obrączka i że zwłoki zostały najprawdopodobniej okradzione, złożyła na policji żona zmarłego. Powiadomiła, że obrączka zaginęła w dniach 13 – 17 kwietnia. Ponieważ spektrum podejrzanych w tym wypadku jest szerokie, policja przekazała to zawiadomienie prokuratorowi, który najprawdopodobniej w najbliższych dniach zleci wszczęcie dochodzenia
– informuje rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy Liliana Łukasiewicz.
Na niestrzeżonym przejeździe między Bądzowem, a Kaźmierzowem jest taka górka, ale też oczywiście znak stopu. Trzeba się bezwzględnie zatrzymać. 13 kwietnia po 17 Grzegorz Skokowski wracał tamtędy na motocyklu z pracy w kopalni do domu. Ślady na jezdni podobno wskazywały, że musiał nagle hamować, lecz było za późno. Wjechał motocyklem w przód pociągu i zginął.
Nie wiemy dlaczego tak się stało, możemy się tylko domyślać. Mój brat nie miał jednego oka, które stracił w wypadku. Jechał w kasku, może miał ograniczoną widoczność i nie zauważył pociągu
– zastanawia się jego brat Stanisław Skokowski. Grzegorz Skokowski pozostawił żonę i troje dzieci.
(DN)
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu myglogow.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz