Głogowianka Aleksandra Stachowicz świętuje największe sukcesy w siatkarskiej karierze. W tym sezonie zadebiutowała w Tauron Lidze i europejskich pucharach.
Spełniam sportowe marzenia
– nie ukrywa Aleksandra Stachowicz (32 l.), która pierwsze siatkarskie kroki stawiała w Szkole Podstawowej nr 3 w Głogowie. Wspomina, że wraz z koleżankami, zapisała się na dodatkowe zajęcia z wychowania fizycznego. Wtedy jeszcze nie przypuszczała, że siatkówka stanie się dla niej wielką pasją.
Mogę powiedzieć: to był strzał w dziesiątkę
– dodaje.
Ola, gdy zaczęła trenować siatkówkę, miała raptem dziesięć lat. I wiele innych hobby. Dobrze się uczyła, uczęszczała też na kółko techniczne. – Szyłam, haftowałam, robiłam na drutach – wymienia. Przyznaje, że nie potrafiła usiedzieć w miejscu.
– To były takie czasy, że wiele wolnego czasu spędzało się też na dworze, na zabawie ze znajomymi. Po powrocie ze szkoły do domu odrabiało się lekcje i wybiegało na osiedlowe podwórko. Nie trzeba było się z nikim umawiać, bo każdy tam był! Pamiętam, że zawsze ubolewałam, że trzeba wracać na kolację
– opowiada Aleksandra Stachowicz.
Po czterech latach trenowania na parkiecie okazało się, że drzemie w niej spory potencjał. Talent, opieczętowany ciężką pracą, spowodował, że trafiła do starszej grupy.
Do gimnazjum, gdzie trenerką klasy sportowej była Irena Dybczyńska. Tam grałam w MKS-sie Piast Głogów ze starszymi rocznikami, więc naturalnie szybciej się uczyłam, rozwijałam
– wspomina rozgrywająca – bo właśnie na tej pozycji występowała.
W trzeciej klasie gimnazjum – jak sama przyznaje – nadszedł ten przełomowy moment. Tym był wyjazd do Pszczyny.
Za namową pani Ireny, która wykorzystała trochę swoich kontaktów. Mówiła: tam zrobisz krok na przód. I faktycznie tak się stało. To była bardzo ważna decyzja, ba i trudna. Miałam około piętnastu lat. Wyjechała sama, bez rodziców. Mieszkałam w internacie. Trzeba było sobie poradzić w codziennych czynnościach: sprzątać, gotować, uczyć się
– przypomina sobie. I trenować.
Nawet dwa czy trzy razy dziennie, bo nie tylko w grupach młodzieżowych, ale i w drużynie seniorskiej
– dodaje. Nagle pojawiła się kolejna propozycja kontraktu
Zawsze mogła liczyć na wsparcie rodziców. Byli z nią w chwilach radości, ale i tych trudniejszych. – Zawsze powtarzali, że nauka jest najważniejsza, bo przecież nie wiadomo ile potrwa i jak się rozwinie sportowa kariera – przyznaje.
Liceum spędziła w Częstochowie. A tam było już to półprofesjonalne granie. Następne lata to wyjazdy m.in. do Krakowa, Katowic, Gliwic. Na poziomie 1 Ligi debiutowała w barwach Budowlanych Toruń. – Przez wiele lat nie chciałam się wiązać z menadżerem. Można powiedzieć, że sama nawiązywałam kontakty z klubami, negocjowałam i podpisywałam kontrakty. Zależało mi na tym, aby grać. Nie mogłabym zaakceptować siedzenia na ławce rezerwowych. Sportowy świat jest jednak tak skonstruowany, że często... by przebić się wyżej, trzeba w końcu skorzystać z usług agencji menadżerskiej. Przełamałam się, zrobiłam to – i nie żałuję.
Opowiada, że m.in. właśnie, ta decyzja otworzyła jej furtkę do grania w BKS BOSTIK ZGO Bielsko-Białej. Stanęła przed wielką szansą spełnienia marzeń i zagrania na najwyższym poziomie w Polsce – w Tauron Lidze. Oczywiście długo się nie zastanawiała. Ten sezon jest dla niej najważniejszy w siatkarskiej przygodzie.
– To wszystko chyba przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Przychodząc tutaj słyszałam, że cele będą wysokie, ale liczy się każdy kolejny mecz – trzeba się na nim skupiać i go wygrać. Wiadomo, że sukces często buduje atmosfera w zespole, która w Bielsko-Białej jest wspaniała. Do tego dochodzi ta na trybunach, które się zapełniają. Nasi fani są wspaniali. Ich wsparcie powoduje, że dodają wiatru w żagle. To przyjemność grać dla nich
– głogowianka nie może się nachwalić tego, co się dzieje w tym klubie.
Jesienią Aleksandra Stachowicz zadebiutowała w europejskich pucharach, wiosną sięgnęła ze swoją drużyną po Puchar Polski – dla niej to najważniejsze sportowe trofeum w karierze. Ma nadzieję, że będą kolejne, bo BKS po rundzie zasadniczej zajął 2. miejsce. Teraz walczy o brązowy medal Mistrzostw Polski. Jej zespół zagra z ekipą z Łodzi.
Chciałabym, aby na naszych szyjach zawisły krążki
– marzy głogowianka.
W świetle takich sportowych sukcesów trudno myśleć o końcu przygody z siatkówką. I Ola stara się tego nie robić. Aktualnie w klubach sportowych trwają rozmowy na temat przyszłego sezonu.
Jedno jest pewne, chcę nadal grać. Nie narzekam na zdrowie i energii nadal we mnie sporo
– gwarantuje Aleksandra Stachowicz, która wkrótce... może zostać również sushi masterem. W te wakacje rozpoczyna profesjonalny trzytygodniowy kurs.
Jadę do Warszawy, by zdobyć najwyższe uprawnienia!
– zdradza nam.
Jak się okazuje, nie tylko dobrze gra w siatkówkę, ale i świetnie gotuje. Przyznaje, że sushi przyrządza nie tylko w domowym zaciszu, bo pracowała także w restauracji.
Każdy ma w głowie jakieś plany – i te bliższe, i te odleglejsze. Jednym z tych planów jest właśnie sushi. Może kiedyś otworzę własny biznes? Czas pokaże
– rozpływa się w marzeniach. Cieszy się z tego, że w rodzinnym mieście – w Głogowie – stale rośnie zainteresowanie siatkówką.
Teraz, kiedy grafik jest mocno napięty, czasu na odwiedziny nie ma zbyt dużo.
Jednak zdarzało mi się już uczestniczyć w zajęciach dla młodych adeptów siatkówki. Na pewno też się tam jeszcze nie raz pojawię
– zapowiada nasza mistrzyni, która dla młodszych pokoleń jest po prostu wzorem do naśladowania.
(MK)
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz