Uroczystą galą w Teatrze im. Andreasa Gryphiusa rozpoczęły się dziś obchody jubileuszu 50-lecia Szkoły Podstawowej nr 7 w Głogowie. Dyrekcja szkoły odebrała listy gratulacyjne od kuratora, dyrektora Huty Miedzi Głogów, a prezydent Głogowa Rafael Rokaszewicz przyszedł z wielkim prezentem przywiezionym na kółkach. Jak się dowiedzieliśmy, są to urządzenia wielofunkcyjne.
Furorę zrobił aktor teatralny i filmowy, a także artysta kabaretowy Sebastian Stankiewicz, który – jak się okazuje – jest absolwentem siódemki i przyjechał na galę. Można sobie było zrobić z nim zdjęcie.
Sebastian Stankiewicz mieszka dziś w Warszawie. Znany jest z wielu ról filmowych, często drugoplanowych. W rozmowie z dziennikarzami wspominał młodość spędzoną w Głogowie. Mówił o tym, że jest z Obrońców Pokoju i chodził do siódemki, a teraz do Głogowa przyjeżdża raz na rok do rodziny albo na spektakl do MOK-u.
Powłoka mi się zmieniła, ale w sercu jestem nadal chłopakiem z siódemki, tak się czuję. To były piękne lata, mieliśmy wspaniałych nauczycieli. Miło wspominam szkołę, stawiałem w niej pierwsze kroki aktorskie, bo występowałem na galach w szkole i na konkursach recytatorskich. Grałem na bramce, a potem w trampkarzach starszych i młodszych w Chrobrym Głogów. Moja wychowawczyni to Regina Zawadzka
- wspominał przed galą. Każdy chciał sobie z nim zrobić zdjęcie.
Najgorszy byłem z zachowania. Moja mama musiała często przychodzić do szkoły. Raz była taka sytuacja, że podrobiłem jej podpis w dzienniczku, coś mi źle wyszło, zrobiła się dziura i wszystko się wydało. Sprawa była poważna, bo nabroiłem. Ale może byłem dzieckiem z ADHD, którego kiedyś nie diagnozowali, i dobrze
- mówił pytany przez nas o wspomnienia z podstawówki. Przyznał także, że mimo wszystko szkoła w tamtych latach pozwalała mu być sobą.
Z innych przedmiotów było różnie, ale szkołę skończyłem i miło ją wspominam. Chyba ze dwa razy zdarzyły mi się świadectwa z czerwonym paskiem
- pochwalił się. Uczył się także w III LO, za Odrą, którego już nie ma. Do Głogowa przyjechał specjalnie na galę i przyznał, że dzień wcześniej spotkał się z przyjacielem z podstawówki, który uczył się w klasie równoległej. Do dziś się przyjaźnią.
Poszliśmy pod stary Jubilat i tam spotkaliśmy dwóch innych kolegów ze szkoły. Oni się nie rozpoznali, a chodzili do jednej klasy. No jednak się zmieniamy. Ale chwilę pogadaliśmy, także o szkole, mówiłem im, że idę na 50-lecie
- opowiedział.
Na godz. 15 w szkolne mury dyrekcja placówki zaprosiła wszystkich byłych uczniów i nauczycieli oraz przyjaciół Sp7.
(DN)
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz