Zamknij

Są gwiazdami ligi i reprezentacji Belgii... a pochodzą z Głogowa! Mariusz Kędziora: Serce mocno bije dla naszego miasta

18:08, 24.04.2024 . Aktualizacja: 18:17, 24.04.2024
Skomentuj

Głogowianin Mariusz Kędziora to legenda klubu z Eupen w Belgii. Teraz historię piszą jego synowie: Damian i Bartosz. Obaj odnoszą wielkie sukcesy.

Rune ma cztery lata. To o jasnych włosach, dość wysoki na swój wiek, pełen energii chłopczyk. W ręku trzyma piłkę, nie przeszkadza mu klej lepiący się do dłoni. Robi dwa, trzy kozły i rzuca. Jest najmłodszym szczypiornistą z pokolenia rodziny Kędziorów. Tutaj w klubie – w belgijskim Eupen – w handball gra jego tata Damian (37 l.) wraz z wujkiem Bartoszem (33 l.). Na trybunach zasiada dziadek Mariusz (58 l.), jedna z legend miejscowego KTSV. Ale i Chrobrego Głogów, gdzie rozpoczynał przygodę ze sportem. – Miałem wówczas kilkanaście lat – wspomina. Pokazuje nam zdjęcie. Na nim koledzy z drużyny, do których ma wielki sentyment.

myglogow.pl

Tylko u nas!

Albo praca w kopalni, albo granie w ręczną

Żona Barbara przez lata mieszkała przy ul. Rudnowskiej, w okolicach głogowskiej cukrowni – na Krzepowie. Było to ponad trzydzieści lat temu. – Głogów mam w sercu. Pewnych ludzi i miejsc się nie zapomina – mówi nam, gdy spotykamy ją na trybunach sportowej hali w Eupen. Wiernie kibicuje synom, którzy w sobotę (20.04.) grali ważny ligowy mecz w BENE League – belgijskiej Superlidze.

Starszy Damian, podobnie jak w przeszłości tata, to lewoskrzydłowy zawodnik. Z kolei Bartek jest rozgrywającym. – Zazwyczaj spokojna Basia, w trakcie meczu, potrafi być bardzo wybuchowa! – śmieje się Mariusz. On także z dumą spogląda na parkiet. Damian dobrze rozpoczął ten pojedynek, rzucił otwierające wynik bramki. Tego dnia trybuny wypełniły się niemal po brzegi. Atmosfera była gorąca. Pojawiło się tam około pięciuset kibiców. I młodsi, i starsi – przyszły całe rodziny. Wiele osób zaczepiało Mariusza, chwytało za rękę, uśmiechało się. Jest tutaj – w Eupen, czyli na pograniczu Belgii, Niemiec i Holandii – dobrze znany. Właśnie w tym klubie występował od 1991 roku. Od tego czasu pracuje również zawodowo, zajmując się sprzedażą i naprawą elektronarzędzi.

Nadeszły czasy ustrojowej transformacji... w Chrobry mieliśmy zapewnione etaty w kopalni czy na hucie, jakiś pewny byt, więc mogliśmy skupić się na grze w piłkę ręczną. Jednak wszystko nagle się zmieniło. Trzeba było wybrać: albo praca fizyczna, albo gra. Nikt nie wiedział, co dalej będzie. Padła atrakcyjna propozycja, właśnie z Eupen, więc wspólnie z Basią zdecydowaliśmy się wyjechać. Choć nie ukrywam, że to nie była łatwa decyzja. Żona nie była do końca przekonana. Miała jakieś obawy. Zresztą to były inne czasy. Teraz wsiadasz w auto – jednego dnia jesteś w Głogowie, następnego już w innym mieście

– wspomina Mariusz.

Na koncie setki występów i bramek

Trzeba było odnaleźć się w nowym świecie. Dzieci były jeszcze małe, potrzebowały opieki. Mariusz szybko znalazł pracę, no i w klubie dobrze mu się wiodło. – Miał to być rok, może dwa. Szybko leciało. Na parkiecie spędziłem tyle pięknych lat – oprowadza nas po hali, pokazuje bar, szatnie, schodzimy na parkiet. – Na pewno sportowe obiekty są dużo skromniejsze niż w niemieckiej Bundeslidze – napomina, że mimo to piłka ręczna – choć BENE League nie jest w pełni profesjonalną ligą – cieszy się w Belgii dużym zainteresowaniem.

Miałem lepsze i gorsze momenty, lecz mogę powiedzieć, że zapisałem się na łamach historii naszego klubu. Nie zliczę występów, nie zliczę też bramek. O jestem tutaj na zdjęciu, obok Damian, jest też Bartek

– pokazuje fotografie znajdujące się w witrynie. Dopowiada, że po karierze sportowej, była ta trenerska. Grał nie tylko w Eupen, ale również w okolicznych klubach z Raeren i Eynatten. Miło wspomina okres, choć krótki, gdy trenował zespół seniorów z Eupen – na ławce trenerskiej spędził raptem trzy miesiące, ale pod jego wodzą, zespół pierwszy raz w historii awansował do najwyższej klasy rozgrywkowej – BENE League. Można zdradzić, że we wtorek (23.04.) oficjalnie został ponownie, czyli drugi raz w karierze, szkoleniowcem tej ekipy.

Klub z Eupen nie jest ligowym krezusem. Może za to pochwalić się zarówno męską, jak i kobiecą drużyną. Dodatkowo trenuje tutaj kilka grup dzieci oraz młodzieży. – Mamy sporo sponsorów, to miejscowe firmyMariusz opowiada, że miejscowi przedsiębiorcy identyfikują się ze klubowymi barwami. – To chyba taka mentalność, taka tradycja – dodaje.

Nadano telegram: wzywamy na zgrupowanie

Na chwilę wraca pamięcią w czasy dzieciństwa. Uczęszczał do klasy sportowej o profilu piłki ręcznej w Szkole Podstawowej nr 7, gdzie trafił pod skrzydła Jerzego Chojnackiego.

Byłem o rok młodszy od rówieśników, ale przeszedłem sprawdzian sprawnościowy i się dostałem. Jurek był świetny pedagogiem. Trenowaliśmy z nim wszystkie dyscypliny. Dobrze nam szło również w koszykówkę, siatkówkę czy hokeja

– wymienia.

Był 1982 rok. On miał 16 lat, zadebiutował w Chrobrym Głogów – na poziomie 2 Ligi. O miejsce w składzie rywalizował z Józefem Kaminiarzem.

Szansę dał mi trener Andrzej Grudzień: najpierw treningów, później wpuścił na parkiet. Tak sobie marzyłem, żeby zagrać w pierwszym składzie. Myślałem: chociaż minutę. Ba i rzucić bramkę! Nadszedł ten dzień. I trener wskazał na mnie, wbiegłem na płytę. Ważne było to jak zachowała się drużyna – w jednej z pierwszej akcji, wybiegłem do kontrataku. Grzegorz Ratajczak mógł podać piłkę komuś innemu, wybrał mnie. Młodego i niedoświadczonego zawodnika. Wykorzystałem, rzuciłem! Potem był jeszcze karny, którego również zamieniłem na gola. W hali wojskowej było bardzo głośno

– zdradza, że następnym marzeniem – w tej pełne fantazji młodzieńczej głowie – była gra w reprezentacji. – Dla mnie było to wówczas wręcz nieosiągalne... a jednak – dodaje.

Mariusz Kędziora grał w młodzieżowych reprezentacjach Polski i na poziomie tej pierwszej – wówczas szkoleniowcem Biało-Czerwonych był Zenon Łakomy. W jednym zespole m.in. z Bogdanem Wentą. Miał wtedy około 24 lat, był jednym z młodszych w kadrze.

Nadano telegram, napisano w nim: Proszę się stawić na zgrupowanie reprezentacji do olimpijskiego ośrodka w Gdańsku. Nie mogłem w to uwierzyć. Emocje wzięły górę. Miałem nawet szansę udziału w mistrzostwach świata B. Niestety, podczas treningu, zderzyłem się ze Mariuszem Kwiatkiem, doznałem kontuzji. Ta mnie wykluczyła z udziału w turnieju. W sumie w reprezentacji zagrałem kilkanaście meczów

– mówi.

Z Chrobrym awansował do 1 Ligi. Chwilę później jego drogi z Głogowem się rozeszły. Nie na chwilę, jak zresztą planował, a na zawsze. Z teczki z rodzinnymi pamiątkami wyciąga zdjęcia. Na jednym z nich kadra ręcznych – jest Marek Wojciechowski, Irek Sikora, Ryszard Radoszewski, Adam Proć, Lucjan Stolarek, Wojciech Skołozdrzy, Paweł Żurek. Trenerem był Michał Żelazek.

Mieliśmy bardzo fajny zespół. Oni byli wspaniali, otwarci. Miło wspominam także trenera Michała Żelazka, długo ze sobą współpracowaliśmy. Prowadził zespół juniorów, w którym grałem. Spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu. Zawiązały się znajomości, przyjaźnie – zresztą wiele z nich pozostało do dziś. Mimo dzielącej nas odległości. Czasami bywam w Głogowie, przyjeżdżam do brata. Staram się też odwiedzić kolegów, choć zazwyczaj są to krótkie wypady

– zapowiada, że wkrótce znów ich odwiedzi, bo w maju wybiera się do Polski.

Synowie bywają tu rzadziej. Raczej są to wypady zawodowe, mniej rodzinne. Młodszy Bartosz był w Katowicach na sparingowy meczu Polski z Belgią... zagrał w reprezentacji tej drugiej ekipy. W belgijskim trykocie występował na mistrzostwach świata. 

Mówił, że gdy usłyszał polski hymn, to serce mu drżało – nie ukrywa Mariusz. Bracia urodzili się przecież w Głogowie, od czasu do czasu śledzą wyniki Chrobrego. Jednak swoją przyszłość wiążą z Eupen, gdzie założyli rodziny. Bartosz ma dwójkę, Damian trójkę dzieci. Dobrze mówią w ojczystym języku, uwielbiają polską kuchnię. Są gwiazdami ligi. Zdobywcami najważniejszych krajowych trofeów, występowali w europejskich pucharach.

Na parkiecie w Eupen grał dziadek, występuje tata, swoich sił pewnie spróbuje też Rune – jak miło usłyszeć radość spikera po kolejnej bramce, wykrzykującego: „Kędziora”. Przepraszam: pisane już przez „e”, nie przez „ę”. Bo tutaj, w Belgii, łatwiej wtedy wypowiedzieć ich nazwisko.
(MK)

 
 
 
 
 
(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%