Historyczny piknik na głogowskim rynku rozpoczął się widowiskową rekonstrukcją bitwy… a zakończył wspólnym stołem, przy którym zasiedli – bez względu na barwy „wojenne” – wszyscy uczestnicy. A za tym stołem?
Ciasteczka, bułki i domowy kotlet schabowy. I to nie byle jaki – bo przygotowany przez uczniów Zespołu Szkół Ekonomicznych pod czujnym okiem Justyny Chmielewskiej, kierowniczki warsztatów szkolnych.
– Zaczęło się wszystko od pomysłu na ciastko, które będzie symbolem Głogowa – wspomina Chmielewska. – Chcieliśmy stworzyć coś, co będzie się z Głogowem kojarzyć – słodkie, lokalne, wyjątkowe. I tak narodziło się kruche ciastko z wybitym herbem naszego miasta – dodaje.
Niepozorne wypieki stały się prawdziwym hitem wydarzenia – rozeszły się jak świeże bułeczki (a właściwie jak ponad dwa tysiące świeżych bułeczek), które również wyszły spod rąk młodych gastronomów. Pracy było co niemiara.
Do tego zrobiliśmy 920 bułek i 280 obiadów dla rekonstruktorów. To naprawdę było ogromne wyzwanie
– opowiada z uśmiechem kierowniczka warsztatów. – Sama logistyka to był majstersztyk – myśleliśmy, jak to wszystko zaplanować, przygotować, by jedzenie było świeże, smaczne i gotowe na czas – zwraca uwagę.
I było. Kotlet schabowy jak u mamy – moczony wcześniej w mleku i cebuli, smażony na świeżo, z sercem i troską. Nie dziwi więc, że uczestnicy wydarzenia byli zachwyceni – wielu z nich nie spodziewało się takiego domowego smaku.
Uczestnicy myśleli, że to będzie catering. A to był prawdziwy domowy obiad. I właśnie to nas najbardziej cieszy – że smakowało, że było z serca, a nie z taśmy
– cieszy się.
Choć Chmielewska kierownikiem warsztatów została dopiero we wrześniu, mówi o swojej pracy z ogromną pasją. – To było dla mnie wielkie przeżycie. Serce mi się raduje, kiedy słyszę, że mieszkańcy pytali, gdzie można kupić nasze ciasteczka – dodaje.
Chcieliśmy stworzyć coś słodkiego, co będzie pasować do herbaty „Smak Głogowa”. Musieliśmy przygotować specjalne piekarskie pieczęcie, aby wybijać herb miasta na wypiekach. Pracowaliśmy nad tym z warsztatami przez kilka miesięcy. Efekt i smak zaskoczyły nas samych. Ciastka są dostępne w dwóch wersjach – kruche oraz „alamarkizy”, czyli z masą na bazie kaszy manny. Podczas festiwalu mieszkańcy mogli sami ocenić ich smak i wszyscy byli zgodni – są przepyszne. Od tej pory ciastka będą nam towarzyszyć podczas miejskich wydarzeń
- mówi Marta Dytwińska-Gawrońska, naczelnik wydziału komunikacji społecznej, promocji i turystyki
I będą. Ciastko z herbem Głogowa ma szansę stać się lokalnym przysmakiem i wizytówką miasta. Pojawi się też najpewniej w drugiej części książki kulinarnej, którą tworzą uczniowie szkoły.
(MK)
3 0
Heh, swojego czasu Pani w pomarańczowym była grypą nazywana. Dziś prufesurka od ciastków.
2 0
Może warto bybyło napisać coś ambitniejszego, opartego na własnym doświadczeniu. Wychowankowie czytali by z wypiekami na twarzy, a może by nawet nakręcono film.