Robactwo na ścianach i obrzydliwy smród. A w środku pan Piotr ze swoimi znajomymi - bezdomnymi. W mieszkaniu przy ul. Merkurego, należącym do Zakładu Usług Mieszkaniowych, zrobił... przytulisko. - Zaprasza wszystkich kolegów i koleżanki z ławki - żalą się sąsiedzi, bo brakuje im już sił. Proszą, błagają, ale nic to nie daje.
A wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu. Pan Piotr skorzystał z pomocy swojej partnerki i z nią tam zamieszkał. I jak opowiadają ludzie chodził chociażby na zakupy. Ale ta na początku czerwca zmarła. - Ledwo zabrali zwłoki z domu... i zaczęła się impreza - mówią.
Alkohol ma się tam lać litrami. - Akurat pracuję w sklepie i widziałam, ile tego kupują - załamuje ręce jedna z sąsiadek, która była też świadkiem, jak bezdomni nie raz, nie dwa, wymotywali na klatce schodowej.- A mieszkają na parterze. Później nie da się tędy przejść. Sprzątaczka ma już dosyć - dodaje.
Anna Keep, dyrektor ZGM, nie ukrywa, że problem faktycznie jest poważny. - Syn zmarłej kobiety powinien do końca czerwca zdać mieszkanie i oddać klucze - informuje nas. Tak się jednak nie stało. Pan Piotr nie chce się wyprowadzić. - Teraz będzie trzeba sprawę skierować do sądu - zaznacza.
Niezbędna będzie prawna eksmisja, a to może trochę potrwać. Później mieszkanie trzeba będzie wyremontować. Kto za to zapłaci? Miasto, czyli my wszyscy - podatnicy.
RED
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz