Takiego poloneza, jak zatańczyli na dożynkach gminy Żukowice w Nielubi, to już dawno nikt nie widział. Tyle figur tancerze musieli ćwiczyć bardzo długo, a wykonali je brawurowo. Jednym z tancerzy był wójt Krzysztof Wołoszyn. Właśnie naszym narodowym tańcem rozpoczęło się święto plonów.
Okres dożynkowy w naszym regionie kończy gmina Żukowice. Mieszkańcy tej gminy świętowali w sobotę (2.09.) na boisku w Nielubi. Tradycyjny korowód oraz msza święta polowa, konkurs na najpiękniejszy wieniec oraz dzielenie chlebem i wiele innych atrakcji czekało na święcie plonów w Nielubi. Gości przywitał wójt Krzysztof Wołoszyn, podsumowując tegoroczne żniwa.
Pogoda była w tym roku kapryśna. Jednak najbardziej niekorzystna w tym wszystkim jest cena za plony, a w tym roku była ona wyjątkowo niska. Mimo tych trudnych warunków i przeciwieństw losu cieszymy się i dziękujemy Bogu i ludziom za zbiory, za trud i wytrwałość, które zawsze towarzyszą ciężkiej pracy rolnika
powiedział wójt Krzysztof Wołoszyn witając gości. Na dożynkach zaprezentowało się 15 delegacji sołectw, wszystkich z gminy Żukowice. Za co wójt podziękował mieszkańcom. Pochwalił wieńce dożynkowe, wspaniałe kosze, chleby symbolizujące pracowitość i gospodarność oraz troskę o lesze jutro.
Dziękuję całej społeczności lokalnej miejscowości Nielubia. Naprawdę kawal roboty włożyliście w przygotowania dożynek. Życzę rolnikom, aby zawsze dla rolnictwa były dobre czasy, abyście korzystali z nowych możliwości i nowych szans. I aby to były zawsze lepsze czasy. Życzę także dobrej zabawy, czujcie się tu jak u siebie w domu
powiedział wójt. Wieczorem w sobotę zabawa taneczna oraz występ gwiazdy: zespołu MIG, z repertuaru którego pochodzą takie hity jak "Mód malina", "Nie ma mocnych na Mariolę" czy "Wymarzona".
Starostami tegorocznych dożynek są rolnicy z Nielubi Beata i Sławomir Budzinowscy. To czwarte pokolenie rolników w tej miejscowości. Uprawiają zboże, pszenice, pszenżyto, buraki i rzepak. 350 hektarów. Prowadzą rodzinne gospodarstwo, pomagają im kuzynostwo, syn i jeszcze parę osób. Zapytaliśmy ich, jak oceniają tegoroczne zbiory.
To był ciężki czas
– westchnął Sławomir Budzinowski na wspomnienie żniw. Narzekał na pogodę, że rolnicy wyjechali kombajnami w pole i nie mogli zebrać plonów. To była wielka trudność, ale potem pojawiły się kolejne.
Nie wspomnę o cenie. Pszenica w granicach 770 zł, rzepak po 1 tys. 800 zł za tonę to jest tragedia. Mamy wszystko zmagazynowane, czekamy na lesze czasy. Plon jest, ale nie ma radości z tego. Najważniejsze aby ci, którzy rządzą Polską, nie pozwolili otworzyć granic, bo wtedy polski rolnik nie wytrzyma i pójdzie z torbami.
powiedział pan Sławomir. Przyznał, że aby utrzymać rodzinę pracuje w kopalni. Po pracy, zamiast odpoczywać, jedzie w pole.
Ja to kocham. Dla mnie rolnictwo to pasja, ale nie wiem co mam powiedzieć 14 – letniemu synowi. Jak mu przekazać tę pasję, jeżeli z tego nie ma pieniądza i jeżeli kiedyś nie da się z tego żyć
- mówi.
(DN)
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz