Statek Laguna, po zimowej przerwie, przypłynął z Nowej Soli do Głogowa. A na nim trzech pasażerów. Niewielu. Na statku pracują cztery osoby - Bernard Wojtyniak, Krzysztof Husar, Władysław Walański oraz Mieczysław Łoza - ten ostatnio świętuje jubileusz 60-lecia rzecznej żeglugi. - Coś mówią, że mi zrobią jakąś niespodziankę - zaciera ręce 81-latek, który mieszka w Głogowie.
Opowiada nam, że wszystko zaczęło się lata temu w wojsku. - Byłem na służbie w Gdyni, w żegludze. Bardzo mi się spodobało. Marzyłem, by pływać wielkimi morzami, ale gdy nas przenieśli do Świnoujścia, to kolega powiedział mi: Mieciu, po co ci to? Wspominał, że jego ojciec pływa rzeką w Bydgoszczy. I tak mnie namówił na to, żeby wybrać jednak żeglugę rzeczną. Rzekami więc pływam już 60 lat - kocham w szczególności Odrę - nie ukrywa pan Mieczysław.
Choć jest już emerytem, to nie wyobraża sobie tego, aby siedzieć teraz w domu. - Nawet, gdybym musiał pracować i pływać za darmo, bym nadal to robił. Dla mnie to ogromna pasja. Nie wyobrażam sobie życia bez tych podróży - dodaje, że to wymagający zawód. - Taki, który wiąże się z rozłąką z najbliższymi. Mówi się, że marynarze to niewolnicy na własne życzenie. I coś w tym jest - zaznacza.
Statkiem pływają, ale nie tylko. - Musi ktoś być na nim cały rok. Nawet zimą. Mamy ustalone dyżury, że śpimy tutaj tydzień na zmianę i pilnujemy Laguny - zdradza. Z radością patrzy na głogowską marinę. - To moja marina, nawet mi dali przeciąć wstęgę - to miejsce sprawia mu wielką radość. Dziś (25.04.) planowany był kurs godzinny koło Głogowa, lecz nikt się na statku nie zjawił. Mają nadzieję, że kolejne dni będą cieplejsze i chętni się pojawią. Bo rejsy w naszym mieście sezonowo cieszą się dużym zainteresowaniem. Znacznie większym niż w Nowej Soli czy Zielonej Górze.
RED
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz