Zostało 28 dni na posprzątanie po wyborach, ale są wyjątki

Kurz po bitwie wyborczej jeszcze nie opadł, a już pojawiły się pytania, kto i kiedy posprząta powyborczy bałagan? Ciekawostką jest to, że to, co do 15. października plakaty i banery wyborcze były prawnie chronione. Za ich zniszczenie groziło nawet 5 tysięcy złotych lub ograniczenie wolności od 3 miesięcy do 5 lat. A już 16. października stały się one odpadami, za nie usunięcie których grozi grzywna od 20 zł do 5 tys. zł.

Za uprzątnięcie plakatów i banerów odpowiedzialni są pełnomocnicy wyborczy i mają na to 30 dni. Nie ma przy tym znaczenia, komu to zlecili i jak dużo mają do zrobienia. Jeśli nie zdążą albo coś przeoczą, muszą się liczyć z konsekwencjami.

Czas na usunięcie reklam wyborczych z przestrzeni publicznej to 30 dni i mija 14. listopada, ale jest furtka. Materiały wyborcze nie muszą być usuwane jeśli właściciel słupa czy budynku na którym wisi wyrazi zgodę na jego pozostawienie.

Znajdziemy to w art. 110 par. 6a Kodeksu wyborczego:

nie dotyczy sytuacji, w której plakaty i hasła wyborcze oraz urządzenia ogłoszeniowe ustawione w celu prowadzenia agitacji wyborczej znajdują się na nieruchomościach, obiektach lub urządzeniach niebędących własnością Skarbu Państwa, państwowych osób prawnych, jednostek samorządu terytorialnego, ich związków lub stowarzyszeń, komunalnych osób prawnych oraz spółek, w których większość akcji lub udziałów ma Skarb Państwa, jednostki samorządu terytorialnego lub ich związki, oraz fundacji utworzonych przez organy władzy publicznej, a pozostawienie plakatów i haseł wyborczych oraz urządzeń ogłoszeniowych po upływie terminu, (...) nastąpi za zgodą właściciela.

Te ogłoszenia wyborcze, które z czasem same zaczęły lub zaczną odpadać i zagrażać przez to bezpieczeństwu – natychmiast i na koszt podatnika usuwają służby - policja czy straż miejsca, a w razie potrzeby – strażacy, ale płacą za to komitety wyborcze.

(EI)