Szokujące ustalenia Państwowej Inspekcji Pracy po wybuchu gazu w rozlewni przy ul. Portowej w Głogowie z maja 2023 r. Eksplozję wywołała opalarka włączona przez młodego pracownika tuż po tym, jak w pomieszczeniu ulatniał się gaz.
Potężna eksplozja w rozlewni gazu miała miejsce prawie rok temu, 24 maja. Poszkodowanego 20-letniego pracownika lotnicze pogotowie ratunkowe zabrało do szpitala w Nowej Soli. Był w ciężkim stanie, miał poparzone 60-70 proc. powierzchni ciała. Lekarze walczyli o jego życie. Straty materialne oszacowano na milion złotych.
Po wybuchu prokuratura wszczęła śledztwo w kierunku sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa w postaci eksplozji i pożaru. Jak informowała wtedy rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy, dowody wskazywały, że w czasie napełniania butli doszło do wycieku gazu, którym pracownik został poparzony. Młody mężczyzna zdołał opuścić halę tuż przed wybuchem i pożarem. Wiadomo, że w rozlewni gazu pracował ok. trzy tygodnie. Był przyuczany do pracy w zakładzie. Prokuratura zapowiedziała wyjaśnienie wszystkich okoliczności i przyczyn tego zdarzenia, w tym bardzo szczegółowo dopełnienie obowiązków w zakresie BHP w pracy poszkodowanego oraz charakter jego zatrudnienia. Śledztwo jeszcze się nie zakończyło.
Czekamy na opinię biegłego z zakresu BHP
– mówi Marcin Knurowski, zastępca Prokuratora Rejonowego w Głogowie. Prokuratura czeka też na opinię biegłego z zakresu pożarnictwa. Obie będą decydujące dla śledztwa, czyli ewentualnej zmiany klasyfikacji, czy postawienia zarzutów.
Wielowątkowe dochodzenie wszczęła też Państwowa Inspekcja Pracy w Legnicy, we współpracy m.in. z prokuraturą, dozorem technicznym i z biegłymi. Już się zakończyło. Ustalenia PIP jednoznacznie wskazują na winę pracodawcy.
Stwierdziliśmy wiele naruszeń w zakresie wyposażenia, czyli przyczyny techniczne, organizacja pracy, co do dopuszczenia pracownika bez kwalifikacji. To były zaniedbania, które w konsekwencji doprowadziły do wypadku
– mówi Jan Buczkowski, kierownik oddziału Państwowej Inspekcji Pracy w Legnicy. Jak podaje, pracownik był zatrudniony na czarno, bez umowy, bez badań lekarskich i przeszkolenia BHP, nie był wyposażony w odpowiednią odzież ochronną.
Na opublikowanym nagraniu monitoringu widać, jak młody pracownik napełnia butlę propanem -butanem. Gdy dochodzi do rozszczelnienia i buchają kłęby gazu, wybiega z butlą na zewnątrz. Jednak wraca i włącza opalarkę nad ręka, prawdopodobnie by ją rozgrzać po zmrożeniu płynnym gazem. Gaz błyskawicznie zapala się wokół niego. Młody człowiek znów wybiega z hali, o własnych siłach, tym razem z ognia.
Pożar był ogromny. Słup czarnego dymu był widoczny z każdej strony miasta. Eksplozje wyrzucały w powietrze fragmenty butli i dachu hali na wysokość kilkudziesięciu metrów. Niebezpieczne były też odłamki opadające na okolicę. Cud, że nikogo nie zraniły. Policja zamknęła drogę wojewódzką 292, czyli odcinek ul. Rudnowskiej od wiaduktu do zjazdu w Portową, również dla pieszych. Wstrzymano ruch pociągów Wrocław-Głogów. W akcji ratowniczo-gaśniczej brało udział 10 zastępów strażaków.
Sytuacja była bardzo trudna, bardzo niebezpieczna. Po dojeździe na miejsce zdarzenia pierwszych sił i środków i wykonaniu rozpoznania okazało się, że pali się magazyn rozlewni, w nim znajdują się 11-kilogramowe butle z gazem, na zewnątrz dwa zbiorniki o łącznej pojemności ponad 100 metrów sześciennych niebezpiecznego gazu
– informował w trakcie gaszenia Tomasz Michalski, zastępca komendanta powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Głogowie. Rozprzestrzeniający się gaz dodatkowo intensyfikował spalanie. W pierwszej fazie pożaru płomienie sięgały 20 - 30 metrów.
[YT]https://studio.youtube.com/video/e5VDgaasGno/edit[/YT]
Poparzony młody człowiek po dwóch miesiącach wyszedł ze szpitala i mógł złożyć zeznania. Rozlewnia gazu już nie istnieje.
(GH)
0
0
0
0
0
0
0 0
Na sadisticu był już tydzień temu :-) 08:14, 16.04.2024