Doktor weterynarii z Głogowa ratuje w trudnych sytuacjach. Są ludzie, którzy wszystko zrobią dla pupila

Głogowski lekarz weterynarii uratował naszą ukochaną suczkę, 12-letnią Taję rasy shih – tzu - Joanna Bogucka, opowiedziała o tym, jak przeżyła chwile grozy. Są ludzie, którzy zrobią dla swojego pupila wszystko.

Nasza Taja była bardzo chora. Przeszła bardzo ciężką operację w przychodni Zwierzak

– opowiada pani Joanna. Nie żałowała na jej uratowanie ani sił, ani środków.

Okazało się, że ma wielkiego guza na śledzionie. Miała krwotok wewnętrzny, który trzeba było jak najszybciej zatamować. Pan doktor Bartek ją uratował. Usunął jej guza. Trzeba było też przeprowadzić transfuzję krwi

– opowiada głogowianka.

Nie chce zdradzić, ale cała diagnostyka i sama operacja były bardzo kosztowne. Psią krew trzeba było sprowadzić z banku krwi we Wrocławiu. Jedna porcja – pół jednostki takiej krwi dla pieska to koszt aż 1 tys. 600 zł.

Czy pieniądz jest ważny, gdy może umrzeć członek rodziny, którego się kocha bezgranicznie i jest tak naprawdę dla nas ludzi lekarstwem na całe zło?

- pyta pani Joanna.

Ciężką operację przeprowadził doktor Bartłomiej Słowek

Suczka Taja trafiła do niego w bardzo złym stanie, trzeba było szybko działać. Miała guza na śledzionie, która pękła i pies się wykrwawiał.

Pilnie potrzebna była krew, na szczęście znalazła się w banku psiej krwi we Wrocławiu. Zamówiliśmy ją na cito wieczorem, rankiem już była w naszej lecznicy. Dostarczenie trwało kilka godzin. Trzeba było przetoczyć krew i wyciąć śledzionę. Z mojego punktu widzenia nie jest to jakaś wyjątkowa operacja, gdyż ostatnio mieliśmy sporo takich przypadków

– mówi doktor weterynarii Bartłomiej Słowek.

W ostatnim czasie przeprowadził aż pięć podobnych operacji. - Jeden pies niestety nie przeżył, ale pozostałe czują się dobrze – mówi. Teraz właściciele Taji czekają na badania histopatologiczne guza, aby ocenić, jakie są rokowania.

Jak się okazuje, są osoby, które decydują się na tak skomplikowane, no i kosztowne operacje zwierząt.

No niestety, krew psia jest bardzo droga

– przyznaje doktor, że ludzie są w stanie tyle zapłacić za ratowanie zwierzęcia.

W tym przypadku była to kwestia czasu, gdyż jesteśmy w stanie zdobyć krew od zaprzyjaźnionych z nami fundacji, lecz to by zbyt długo trwało. Chodziło o to, aby mieć ją jak najszybciej. Jak widać, jest taka potrzeba. Myślę na przyszłość o stworzeniu banku krwi tu na miejscu, gdyż coraz więcej jest takich chorób, które wymagają przetoczeń krwi i coraz cięższe zabiegi się przeprowadza

– planuje doktor Słowek.

Niestety, przeprowadzenie takich operacji jest bardzo kosztowne

Do tego jeszcze dochodzą badania. Można się domyślić, że to idzie w tysiące złotych.

Zachęcam do ubezpieczeń. Są takie ubezpieczenia, które można wykupić, co miesiąc płacić składkę, a potem w razie ciężkiej choroby zwierzęcia mieć zwrot kosztów jego leczenia, przynajmniej częściowo

– mówi. Bo choćby taki rezonans zwierzęcia kosztuje tysiąc, dwa tysiące złotych. Zabiegi operacyjne na kręgosłupie, które przeprowadza się coraz częściej, zaczynają się od pięciu tysięcy.

Zaczyna się robić także zabiegi na centralnym układzie nerwowym, na mózgu, jakieś usuwanie oponiaków, łagodnych zmian nowotworowych. Wszystko to idzie do przodu, ale niestety to są mega koszty dochodzące do kilku czy nawet kilkudziesięciu tysięcy. Jest dostępna chemioterapia dla zwierząt, radioterapia. Jest nawet hotel pod Warszawą, w którym można nocować towarzysząc zwierzęciu podczas leczenia. I są ludzie, którzy są w stanie takie koszty ponieść

– mówi doktor, lecz przyznaje, że jest to możliwe dla zamożnych osób. Ale są także mniej zamożni, którzy wolą nie kupić sobie nowego samochodu, a zapłacić za leczenie pupila.

- Są ludzie, którzy potrafią dla niego wszystko poświęcić – przyznaje doktor.

Na zdjęciu z uratowaną Tają są doktor Bartłomiej Słowek oraz syn pani Joanny, Kacper Bogucki.

(DN)