Dziś strażacy gasili elektryczny samochód. Na razie to tylko szkolenie.
Ćwiczenia odbywały się od rana do godzin popołudniowych na placu przy siedzibie straży. Brało w nich udział dziewięciu strażaków – czyli cała zmiana służbowa.
Ćwiczenie zostało zakończone, a samochód ugaszony. Teraz trzeba wysyłać życzenia, aby w naszym powiecie takie pojazdy się nie paliły
– mówi mł. asp. Kamil Szydłowski, oficer prasowy PSP w Głogowie. Jak na razie na szczęście pożaru elektryka u nas nie było. Strażacy wspominają, że w zeszłym roku palił się w powiecie górowskim. Takie płonące auto stanowiłoby ogromny problem. Dlatego trzeba ćwiczyć na wszelki wypadek.
W ramach doskonalenia zawodowego prowadziliśmy praktyczne ćwiczenia polegające na gaszeniu pożaru samochodu elektrycznego. Co do takiej sytuacji, strażacy mają obawy. Gaszenie zapłonu baterii litowo-jonowej jest niesłychanie skomplikowane, trudne i długotrwałe, a ponadto niebezpieczne, gdyż proces spalania jest gwałtowny i szybki
- tłumaczy strażak.
Jak opowiada, strażacy z Głogowa ćwiczyli gaszenie takiego samochodu i przerabiali różne możliwości i trudności oraz różne możliwe sytuacje.
W takich sytuacjach bardzo szybko trzeba podejmować trafne decyzje. Dlatego trzeba wyćwiczyć pewne zachowania i działania. W przypadku pożaru samochodu sytuacja bywa bardzo skomplikowana, a działania strażaków mogą być trudne i długotrwałe. Taka bateria jak w samochodzie pali się dość długo, a jedynym środkiem możliwym do użycia jest woda. Strażacy taką płonąca baterię mogą jedynie schładzać i czekać aż do skutku. Nawet kilkanaście godzin
- mówi Kamil Szydłowski.
(DN)
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz