Zamknij

Zwykli niezwykli ludzie z Głogowa. Ta para żyje nie tylko dla siebie

Dorota Nyk Dorota Nyk 09:00, 08.09.2025
1

Karolina Królikowska łapie się za głowę, że zrobiła taką rewolucję. W życiu, w pracy. Nie bała się, odważyła, postawiła na jedno. Udało się. Kierowniczka stacji paliw. Po czterdziestce rzuciła pracę, zaczęła studiować pielęgniarstwo. Mąż Paweł patrzył ze zdziwieniem, ale wspierał.  

Opowiada, że zmiana zaczęła się u niej od tego, że zaczęli z mężem biegać. Zawsze byli tacy aktywni, trafili na Cross Straceńców i na trening do Jurka Górskiego.

To było jakieś 10 lat temu

– wspomina Karolina Królikowska, która wtedy od 20 lat prowadziła stację paliw, była jej kierownikiem. Jej mąż do dziś się tym zajmuje. Wciągnęli się w organizację sportowych imprez, pomagali Jurkowi w ich przygotowaniu, a właśnie do niego zgłosiła się także po pomoc lekarka Aleksandra Glińska, która organizowała głogowskie hospicjum.

Wtedy akurat powstawała ta idea, powstawała Fundacja Hospicjum Głogowskie.

Szukali osób do pomocy przy zbieraniu funduszy, żeby wybudować w Głogowie hospicjum.

Poszliśmy na spotkanie i się wciągnęliśmy

– opowiada Karolina Królikowska. Tak się wciągnęła w to, że najpierw została wolontariuszem fundacji, a potem wolontariuszem w hospicjum, gdy już powstało. Zaczęła w nim pomagać, a potem pracować i studiować pielęgniarstwo.

To było jakieś szaleństwo, ale w wieku 46 lat zamknęłam działalność i najpierw skończyłam studium opiekuna medycznego, żeby nie być całkowitym laikiem. Tam się nauczyłam podstaw, jak się opiekować pacjentem. A potem stwierdziłam, że mi się to podoba i poszłam na dzienne studia

– opowiada. 

Jak zostałam pielęgniarką

Niedawno obroniła dyplom licencjacki z pielęgniarstwa. Pracuje w hospicjum głogowskim jako asystentka pielęgniarki.

Jeszcze nie mam dokumentów, nie mam prawa wykonywania zawodu, więc sama nie mogę wykonywać tej pracy. Ale będę pielęgniarką. Myślę o magisterce

– zapewnia, że to dopiero pierwszy krok. Idzie dalej na studia.

Wiele osób mnie pyta czy mi się to kalkuluje, bo dzisiaj pieniądze wiele znaczą. Ale ja w poprzedniej pracy przestałam się odnajdować. Patrząc na to wszystko, robiąc te nowe rzeczy, poczułam się wypalona zawodowo. Miałam 46 lat, ale też poczucie, że do końca życia będę robiła coś, co mi się już nie sprawia żadnej przyjemności. Do pracy chodziłam jak za karę

– opowiada, że właśnie wtedy poszła na praktyki zawodowe do szpitala jako opiekun medyczny, na oddział wewnętrzny.

No i jak już tam zobaczyłam, poczułam, dotknęłam tego pacjenta i poznałam personel, poznałam inne opiekunki, z którymi do dzisiaj się przyjaźnię... One mi pokazały taką fajną stronę tego zawodu i zaczęłam myśleć o tym, żeby po prostu być opiekunem

– wspomina jakie były początki. 

Jak mąż mi pomagał

Nie żałuje, że się zdecydowała na ten szalony krok. Mąż się dziwił, ale wspierał.

Bardzo mi pomagał, a te 3 lata studiów były dla mnie bardzo ciężkie. Bez męża by się to nie udało. Tak naprawdę przejął wszelkie obowiązki domowe. Dzieci nam już wyszły z domu, obie córki są na studiach, ale jeśli chodzi o dom, typu zakupy, sprzątanie, jakieś takie domowe sprawy, domowe rzeczy, po prostu w ogóle mnie to nie interesowało. Bo wiedziałam, że jak wrócę do domu, to będzie posprzątane, ugotowane, zrobione zakupy i nie musiałam się tym w ogóle martwić

– opowiada. Ona studiowała dziennie, chodziła na zajęcia i na praktyki, a także pracowała w hospicjum, zazwyczaj na nockach. On się wszystkim zajmował i jeszcze innym pomagał. Bo jest bardzo zaangażowanym wolontariuszem Fundacji Hospicjum Głogowskie: to on organizuje zbiórki, przygotowuje skarbonki i je rozwozi, a nawet pomaga organizować pogrzeby.

Jestem bardzo dumna z męża, że ze mną w tym wytrwał

– mówi Karolina. Pawłowi Królikowskiemu w tym roku prezydent Głogowa przyznał nagrodę: został wolontariuszem roku. 

Jak to mi się podoba

Najbardziej podoba mi się, że wykonując swoją pracę jednocześnie mogę komuś pomóc. Mogę nawiązać takie fajne relacje, że nawet jak wracam do domu, mimo że jestem bardzo zmęczona fizycznie, to czuję wewnętrznie, że to jest to, co chciałabym robić

- Karolina Królikowska wymienia fajne strony swego nowego zawodu. Razem z mężem prowadzą takie życie, że nie jeżdżą na wczasy, nie wylegują się na plaży. Lubią coś innego robić.

Czasem chwilę posiedzimy w domu, no ale nie potrafimy długo usiedzieć. Nawet jak nie trzeba pomagać w hospicjum, to pomagamy Jagodzie Kosmali, która prowadzi fundację Jagodzianki. Pomagamy przy bezdomnych zwierzętach. Mąż pomagał przy remoncie budynku i budowaniu kociarni, ja wychodziłam z psami i opiekowałam się kotami. Mąż pomaga także tu w Głogowie w Amicusie. Gdzie możemy, tam idziemy. Mąż nie potrafi odmawiać, i jak tylko ktoś się do niego zgłosi to z chęcią pomaga

– Karolina przekonuje, że jej mąż jeszcze oprócz tego wszystkiego biega do dziś dnia.

Ja mniej, ale jak tylko mamy czas, to razem truchtamy z psami ze schronisk

– mówi. Oby jak najwięcej takich ludzi jak oni było. 

 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz (1)

Łukasz Łukasz

0 0

A jednak można. Rzucić robotę w pzdu i się realizować.

11:29, 08.09.2025
Wyświetl odpowiedzi:0
Odpowiedz

OSTATNIE KOMENTARZE

0%