Zamknij

Śnieg przestraszył handlowców z Głogowa. Ale nie panią Helenę!

Dorota Nyk Dorota Nyk 07:25, 27.11.2025 Aktualizacja: 19:39, 26.11.2025
1

Na zielonym rynku przy ul. Armii Krajowej zwykle tętni życie, ale w ostatnich dniach jest pusto. Handlarze nie przyjeżdżają, bo wystraszyli się śniegu. Jest ich dosłownie kilku, a wśród nich Helena Szymańska, która niczego się nie boi i jest tu zawsze, bo dorabia do emerytury.

Nas tu w ogóle jest już bardzo mało. Coraz mniej

– liczy, że dosłownie kilka osób jeszcze handluje na zielonym rynku przy ul. Armii Krajowej. Może z dziewięć, najwyżej, no ale ostatnio faktycznie nie przyjeżdżają.

A ona z nosem czerwonym od mrozu sprzedaje swoje przetwory. Stoi obok koleżanki, która handluje jabłkami z własnego ogrodu.

Wszystko tu jest moje, własnego wyrobu

- pani Helena prezentuje swoje stoisko. Porobiła różne przetwory, paczuszki z suszonymi owocami i z grzybami – i sprzedaje. Poza tym soki, grzybki marynowane, różne koncentraty na zupy. Pełno małych słoiczków i buteleczek z syropami i ziołami. Ona się w tym specjalizuje.

Zioła także zbiera własnoręcznie. Suszy, segreguje, łączy w mieszanki, które — jak mówi — mają służyć ludziom tak samo, jak jej własnej rodzinie. Opowiada o tym z dumą.

Mam też różne syropy z mięty, z dzikiej róży, z głogu, z sosny… Mnóstwo tego. To już końcówka, dużo miałam, ale ludzie kupili

– chwali się. Sama robi także na drutach lub na szydełku, na przykład ostatnio dzwoneczki - ozdoby na choinkę oraz różne korale, a także skarpety i wełniane buciki. Jest nawet sianko wigilijne.

Wszystko to ja robiłam i wszystko jest bio

- chwali z dumą.

Pani Helena mieszka w Głogowie, ale w Serbach ma pole i sad po rodzicach. Uprawia, zbiera, przerabia. Stąd są powidła, przeciery, syropy z malin, mięty, sosny, głogu, dzikiej róży. Sama wykopuje dziki chrzan, bo — jak mówi — ten równy i ładny to nie to samo. Ludzie wolą ten prawdziwy, pachnący.

Na co dzień pomaga jej pan Arek, który z grzeczności przechowuje jej towar w swoim sklepiku, żeby nie musiała dźwigać.

My tu sobie pomagamy jak możemy

– przyznaje pani Helena. Choć jest na emeryturze, dorabia handlując na rynku — inaczej trudno byłoby związać koniec z końcem.

Zawsze mówię, że jak zarobię na masełko i chleb, to już dobrze. Chociaż tak się śmieję, że na pół litra i zagrychę — a ja alkoholu nie piję!

- żartuje. Mówi to wszystko pogodnie, z humorem, nie narzeka. Śnieg prószy, rynek pustoszeje, ale ona wciąż jest na straganie. I dzięki pani Helenie — jej energii, pracowitości i serdeczności — ten zimowy rynek nie jest zupełnie pusty.

 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz (1)

Kaziu Kaziu

0 0

Dziękujemy za pyszne przetwory

09:09, 27.11.2025
Wyświetl odpowiedzi:0
Odpowiedz

OSTATNIE KOMENTARZE

0%