Weekend w ogniu. Dosłownie. Nasi strażacy jeździli od pożaru do pożaru. W sumie dziesięć razy musieli gasić pożary traw i nieużytków. A nie liczymy tu innych - tych "zwyczajnych" - wezwań. Efekt: wypalona ziemia, mnóstwo wylanej wody, niepowetowane straty, sprawcy nieznani i niepotrzebna robota dla strażaków.
W sobotę paliły się nieużytki na ul. Krochmalnej, potem koło wałów Odry w Serbach i w okolicy ul. Poniatowskiego. W niedzielę strażacy znów wyjeżdżali co chwilę, by gasić podpalane bez sensu trawy. Gasili znów na ul. Krochmalnej, potem był wyjazd na Górę św. Anny, ponownie wezwani na Krochmalną, następnie pędzili do Turowa, Kromolina, Szczepowa. I... ponownie na Krochmalną, gdzie ktoś się chyba bawił ze strażakami w kotka i myszkę.
Ulica Krochmalna to nie może być żaden przypadek. Ktoś zapewne robił to dla zabawy, głupiego żartu, by czerwone pojazdy z ekipami znów przyjechały. Ile nerwów kosztowało to strażaków? Ile nas, podatników, kosztowały te akcje?
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu myglogow.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz