Mówią, że pasja nie zna metryki i ruszają na mistrzostwa świata w piłce ręcznej dla mastersów. Wśród nich Grzegorz Piotrowski – legenda głogowskiego handballu, który marzy o kolejnym medalu.
To nie jest zwykła drużyna – to faceci po czterdziestce, z siwizną na głowach i doświadczeniem wypisanym na twarzach. Ale kiedy wchodzą na parkiet, znowu mają po dwadzieścia lat. W maju mastersi Chrobrego Głogów S.A. ruszają na mistrzostwa świata w piłce ręcznej w kategorii powyżej 45 roku życia. Cel? Medal. Marzenie, które rok temu było dosłownie na wyciągnięcie ręki.
W zeszłym roku zabrakło naprawdę niewiele. Mecz o brąz z drużyną z Kielc – przegrali dopiero po karnych. Ból, niedosyt, ale i motywacja. – Ostrzymy sobie zęby, tym razem będzie lepiej – zapowiada Grzegorz Piotrowski (47 l.), jeden z filarów głogowskiego zespołu. – Jedziemy mocniejszym składem, z większym doświadczeniem i jeszcze większym apetytem – zapewnia.
Mastersi pojadą na turniej do Chorwacji dwoma busami. Szesnastu zawodników, wielu z nich to nazwiska dobrze znane fanom piłki ręcznej w Głogowie. – Będzie z nami Przemek Pitoń czy Dominik Jastrzębski. To ludzie, którzy zjedli zęby na tym sporcie – mówi Piotrowski, który przecież też nie jest anonimową postacią w naszym mieście, bo w przeszłości zdobywał srebrny medal mistrzostw Polski.
To także żywa legenda Chrobrego Głogów. Przez dziesięć lat grał w Ekstraklasie, zaliczył kilka występów w reprezentacji Polski. – To były piękne czasy – wspomina. – Najbardziej pamiętam mecz z Danią, na Grunfos Cup. Udało mi się rzucić gola Landinowi. Może nawet dwa, ale dziś już nie pamiętam dokładnie. To był światowej klasy bramkarz. Dla młodego chłopaka – coś niesamowitego – nie ukrywa. Zaczynał jak wielu – w podstawówce. – Jestem z pokolenia Wiesława Szmidta, dużo się od niego nauczyłem. Świetny pedagog, człowiek z pasją – mówi Piotrowski.
Przeszedł przez wszystkie etapy szkolenia od młodzika do seniora. I dziś przekazuje tę miłość do sportu dalej – swoim synom. – Genów się nie oszuka – śmieje się. Starszy syn, Mikołaj, ma 16 lat i już gra w młodzieżowej reprezentacji Polski. – To pierwszy krok, oby do seniorskiej – dodaje ojciec z dumą. Młodszy, Michał, ma 13 lat i też trenuje. – Często chodziliśmy razem na halę. Rozmowy w domu, opowieści… Tak się łapie bakcyla – przyznaje. Zaznacza, że dzisiejsza piłka to już inny świat. – Dużo szybsza, dynamiczniejsza. Ci młodzi robią rzeczy, o których nam się nie śniło – opowiada. – Ja byłem walczak. Nigdy nie odpuszczałem. Do końca, do ostatniej minuty. I tego samego uczę ich – mówi.
Na mistrzostwa świata jadą nie tylko po medale. Jadą po emocje, wspomnienia, które znów będą palić się pod powiekami. – Człowiek jest starszy, boli go wszystko: nogi, ręce, plecy. Ale jak się wchodzi na boisko, to znów się czuje jak dzieciak – mówi Piotrowski. – Kiedyś grało się zawodowo. Teraz gramy dla pasji. Dla siebie. Dla tych, którzy na nas patrzą z trybun – i z domowych kanap – nie ukrywa, że to też szansa, by symbolicznie domknąć pewien rozdział kariery. – Gdybyśmy wrócili z medalem… to by było piękne zamknięcie tej historii – ucina rozmowę, bo właśnie wbiega na parkiet. Właśnie rozpoczyna się kolejny trening. Trzeba się przyłożyć, bo przecież wkrótce wyjazd do Chorwacji. Gotowi marzyć, gotowi walczyć do ostatniego gwizdka.
(MK)
Naruszono regulamin portalu lub zgłoszono nadużycie. Komentarz został zablokowany przez administratora portalu.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu myglogow.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz