Plac festynowy od kilku tygodni jest dewastowany. I choć dziś (25.02.) ujęto sprawcę ostatnich rajdów samochodowych - czytaj więcej o tym: TUTAJ - to wydaje się, że na tym nie koniec. Po godz. 12 na placu festynowym był nasz dziennikarz. Nagle podjechało kolejne granatowe BMW. Kierowca jednak szybko się zorientował, że są tam ludzie, w tym m.in. pracownicy PWiK w Głogowie, zawrócił na tzw. ręcznym i odjechał z pisakami opon.
Padła więc propozycja, aby przed przejazdem kolejowym, gdzie znajduje się wjazd na ten plac, ustawić znak zakazu wjazdu. Są tam już kamery. - Może wtedy policja będzie szybciej reagowała? Przecież to, co się tam dzieje, to jakaś masakra - mówi nasz czytelnik.
O sprawę zapytaliśmy w miejskim urzędzie, ale zdaniem Marty Dytwińskiej-Gawrońskiej, rzeczniczki prezydenta, to nie jest dobry pomysł. - Przecież nie chodzi o to, aby nie można było tam wjeżdżać. Nie chcemy zamykać tego placu czy w żaden innym sposób ograniczać mieszkańcom korzystanie z niego. Chodzi o to by takie miejsca szanować, a nie niszczyć
- wyjaśnia.
Przypomnijmy, że ostatnio cały teren został przygotowany pod sezon letni. Kosztowało to sporo, bo aż 60 tys. zł. W zakres prac wchodziła rekultywacja nawierzchni, która polegała na niwelacji dziur i wysiewie trawy. Nawieziono też 750 ton humusu. Wydaje się, że teraz większość prac będzie trzeba powtórzyć. Znów za publiczne pieniądze.
RED
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz