Azbest nie szkodzi pod warunkiem, że nie będzie ruszany. Ile go jeszcze jest w blokach spółdzielni?

- W naszych zasobach już kilka lat temu przeprowadzono inwentaryzację elementów zbudowanych lub zawierających azbest i tam, gdzie to było wskazane, zostały one usunięte zgodnie z przepisami - informuje Mateusz Kowalski ze spółdzielni. Tłumaczy, że niewielkie ilości azbestu, a dokładnie acekolu w płytach azbestowo-cementowych, mogą znajdować się jeszcze w elementach ścian zewnętrznych pod oknami balkonowymi w budynkach wykonanych w technologii W-70.

W tej technologii został wykonany między innymi budynek przy ul. Oriona 13. - Te okładziny wykonane z acekolu były przed ociepleniem konserwowane poprzez pokrycie odpowiednimi powłokami, a następnie przykryte wełną mineralną i panelami zewnętrznymi - zapewnia, że po tych zabiegach nie stanowią zagrożenia dla zdrowia mieszkańców. Zagrożenie pojawiłoby się dopiero wtedy, gdyby acekol został wystawiony na działanie czynników atmosferycznych bez konserwacji lub poddany obróbce.

Kowalski wyjaśnia, że do tej pory mieszkańcy, którzy wiedzieli lub mieli podejrzenie, że w ścianach mogą być płyty acekol, zgłaszali to do spółdzielni i podejmowano niezbędne działania. - W każdym przypadku również służby spółdzielni muszą sprawdzi, jaki jest stan faktyczny: czy rzeczywiście występuje tam materiał z azbestem, gdzie jest usytuowany, jak zabezpieczony i jakie działania należy podjąć - zapowiada zbadanie każdego zgłoszenia.

Przestrzega, że zgodnie z regulaminami obowiązującymi w spółdzielni, mieszkańcy bez zgłoszenia i wydania odpowiednich wytycznych nie powinni dokonywać prac ingerujących w konstrukcje budynku, a tym samym w ściany zawierające elementy z acekolu. - W obecnej sytuacji usuwanie elementów zawierających azbest jest nieracjonalne. Odpowiednio zabezpieczone nie stanowią zagrożenia, a dopiero próby ich demontażu doprowadziłyby do pylenia i negatywnego wpływu na człowieka - przestrzega dodając, że ich usunięcie wiązałoby się również z dużymi kosztami.
GH