To działo się na ul. Wojska Polskiego. 61-letni pan Lucjan, taksówkarz, zatrzymał się na zatoczce autobusowej koło Biedronki, aby wysadzić klienta. Nim był 31-letni mężczyzna. Ale w momencie, kiedy trzeba było zapłacić za kurs, rozpoczęły się problemy. Klient ani myślał, by rozliczyć się. Mało tego - nagle zaatakował pana Lucjana w samochodzie. Najpierw ze złości wyrwał mu telefon komórkowy, rzucił nim i uszkodził. Później zniszczył jeszcze inne urządzenia. Potem rzucił się na taksówkarza.
- Nie miałem jak się bronić - mówi nam 61-latek ze łzami w oczach. Klient okładał go pięściami, drapał po twarzy i dusił. - Brakowało mi tchu - dodaje. Na szczęście po drugiej stronie ulicy ktoś szedł na spacer z psem. - Gdy tylko to zobaczyłem od razu podbiegłem na pomoc! - relacjonuje jeden z przechodniów, który obezwładnił agresywnego mężczyznę. Położył na ziemię i zadzwonił na policję.
Jednak 31-latek nadal sprawiał problemy. W radiowozie rzucał się i krzyczał. - Zachowywał się jak dzikie zwierze - mówią świadkowie. Trafił na izbę wytrzeźwień, następnie czeka go przesłuchanie. A taksówkarz wymagał pomocy lekarskiej. Był w szoku, nie mógł uwierzyć w to, że właśnie tak rozpoczął się dla niego ten nowy rok.
RED
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz