Z weekendowej wyprawy na odludne tereny pod miastem głogowianka przywiozła podstępnego pasożyta na spodniach. Z kilku innych otrzepała się na miejscu, znalazła je na cholewce buta, na torebce, na nogach. Zapewnia, że wcale nie chodziła po chaszczach w lesie, tylko po trawiastym terenie nad Odrą.
Kleszcze już żerują. I to w trawie, na rzadkich suchych badylach. Ale skoro wiosna ma przyspieszenie o miesiąc, to na co mają czekać. Czekają tylko na ofiary. Jak pokazuje przykład głogowianki, w większej ilości na łąkach niż w lasach. Czy po zimie bez zimy musimy się szykować na plagę kleszczy? Takie ostrzeżenia pojawiają się co roku.
Około 30 proc. kleszczy w Polsce jest nosicielami krętka borelli. Na szczęście liczba zachorowań na boreliozę na naszym terenie spada. W tym roku jeszcze nie stwierdzono żadnego. W 2019 r. Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Głogowie zarejestrowała cztery przypadki zachorowania na boreliozę. To o połowę mniej niż rok wcześniej. Kleszcze zaraziły krętkami czworo głogowian w wielu 40-69 lat, trzy kobiety i jednego mężczyznę.
- Podczas przeprowadzonych wywiadów epidemiologicznych ustalono, że trzy osoby zostały ukąszone przez kleszcze na terenie województwa dolnośląskiego, a jedna osoba nie pamięta ukąszenia przez kleszcza - informuje Krystyna Ciemny z sekcji epidemiologii PSSE w Głogowie.
Jak podaje, w 2019 r. dwa zachorowania na boreliozę uznano za chorobę zawodową wśród pracowników służby leśnej oraz rolnika indywidualnego. Jak wiadomo, typowe w ostatnich latach łagodne zimy sprzyjają mnożeniu się kleszczy i ich rozprzestrzenianiu. Największa aktywność kleszczy przypada w miesiącach kwiecień - maj i sierpień - wrzesień.
Ale tej zimy wcale nie przestały żerować. Trzeba się pilnować i oglądać po powrocie z wyprawy na łono natury. Prócz boreliozy kleszcze przenoszą ponad 20 różnych chorób.
RED
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz