Nie ma kontenerów, to śmieci lądują tuż obok. Problem działkowców

Działkowcy się denerwują, że płacą za wywóz śmieci, ale kontenerów jest zbyt mało. A sprawa dotyczy Rodzinnych Ogrodów Działkowych "Kolejarz", gdzie jak wyliczają rocznie trzeba na ten cel odprowadzić 70 zł. Edward Skowroński opowiada, że w tej cenie są kontenery, ale nie przy ich bramie - od strony Milany. - Nie ma ani jednego - złości się, bo z jednego końca na drugi daleka droga. A płacić trzeba.

- Tutaj mamy ponad 300 działek, wiele alejek, więc sobie łatwo wyobrazić co się dzieje. Kontenery opróżniają sporadycznie, może raz na miesiąc. Ledwo przywiozą i znów są pełne. Ludzie wyrzucają tam wszystko co popadnie. A opłaty rosną z roku na rok. U nas nie ma śmietnika, więc wszystko ląduje obok płotu lub w zaroślach. I robi się dzikie wysypisko - tłumaczy.

Inni działkowcy dodają, że sprawy tak na pewno nie zostawią. Ich zdaniem nie dość, że powinno być więcej kontenerów na śmieci, to jeszcze osobne do segregacji. - W domach musimy segregować a na działkach nie trzeba? Bez sensu. Ludzie się przyzwyczajają do tego, aby dbać o środowisko. Warto to u nas to zmienić - sugerują.

Urszula Chodorowska, prezes ROD "Kolejarz" wyjaśnia, że śmieci są wywożone regularnie, czyli raz w tygodniu. Kontenerów faktycznie od strony Milany nie ma, bo jej zdaniem, ciężko tam dojechać. - To nie jest nasza droga. Zorientuje się w temacie i sprawdzę czy w czynie społecznym można byłoby ją po prostu poprawić. W tym roku nie było zebrania walnego przez koronawirusa. W przyszłym pewnie będzie, to niech działkowcy wtedy zgłoszą ten problem i zobaczymy - zachęca. Przypomina, że prezesem ogrodów jest nieco od ponad roku i jeszcze nie zdążyła wszystkiego przysłowiowo "naprawić". Na to jest cała... kadencja.
RED